Tadeusz Płużański zwrócił uwagę na antenie TV Republika, że podczas wczorajszej ceremonii obchodów 70. rocznicy wyzwolenia niemieckiego obozu Auschwitz przemilczany został ich polski wymiar. Publicysta dziennika "Super Express" zauważył, że postanowiono nie wspominać o rtm. Witoldzie Pileckim. Jak dodał, nie eksponowano także faktu, że w pierwszym transporcie do obozu przywiezieni zostali Polacy, którzy najpierw zmuszeni do budowania obozu, byli przeznaczeni do eksterminacji.
Kontekst polski nie było do końca obecny
– Witold Pilecki, jak wiemy było Polakiem. Jako Polak poddał się dobrowolnej misji, ochotniczo poszedł do tej "wielkiej fabryki zbrodni" i zorganizował ruch oporu również wśród Polaków – przypomniał Płużański odnosząc się do niezaproszenia dzieci rotmistrza na wczorajsze uroczystości.
Publicysta dziennika "Super Express" zauważył również, nie eksponowano także wczoraj faktu, że obóz powstał do eksterminacji Polaków, że to Polacy zostali zmuszeni do jego budowy. – Nawet napis „Arbeit macht frei” wykuł Polak – dodał. – Ten kontekst polski nie było do końca obecny – ocenił.
W opinii Płużańskiego "kłamstwem oświęcimskim" jest niemówienie prawdy na temat różnicy między Auschwitz I a Auschwitz II – Birkenau. – To zupełnie inna historia – podkreślił.
Historyk stwierdził, że jeśli dzieci rtm, Pileckiego nie są zapraszane na tego rodzaju uroczystości, tę szczególnie ważną, bo 70., to świat nigdy się o nim nie dowie.
– To był fenomen na skalę światową. Świat miał okazję się o nim dowiedzieć i nie dowiedział się, bo nikt z polskich decydentów nie pomyślał przez tyle czasu, żeby zaprosić dzieci prawdziwego bohatera Oświęcimia – przekonywał Płużański.
Komorowski schował dyplom do kieszeni. Historię traktuje instrumentalnie
W ocenie publicysty, sytuacja ta obnażyła kryzys i słabość państwa polskiego. – To nie jest tylko brak wiedzy historycznej, ignorowanie naszej tradycji i historii, ale ze to szerszy plan - podkreślił. Jak dodał, w słowach Bartłomieja Sienkiewicza (... i kamieni kupa - red.) zawarła się prawda nie tylko o tym, że państwo nie istnieje w kwestii politycznej ani gospodarczej. – Nie ma też polityki historycznej – ocenił.
Odnosząc się do faktu, że głowa państwa jest z wykształcenia historykiem, stwierdził, że "Komorowski schował do kieszeni dyplom". Jak wskazał, historia jest mu potrzebna tylko do celów politycznych.