Wicepremier, szef MON Tomasz Siemoniak odwołał ze stanowisk dowódcę oraz komendanta garnizonu Koszalin - poinformował rzecznik MON płk Jacek Sońta. To efekt przyznania wojskowej asysty honorowej na pogrzeb stalinowskiego prokuratora płk. Wacława Krzyżanowskiego. - Ukaranie tych dwóch wojskowych to za mało. Polityczną odpowiedzialność ponieść powinien również sam Siemoniak - mówił w Telewizji Republika Tadeusz Płużański, prezes Fundacji „Łączka”.
- To schizofrenia. Z jednej strony państwo polskie odwołuje się do tradycji Żołnierzy Niezłomnych, a z drugiej w Koszalinie stalinowski prokurator chowany jest z wojskowymi honorami. To nie tylko wstyd, jak powiedział Siemoniak, ale wstyd i hańba, bo jeżeli po 25 latach od odzyskania niepodległości dochodzi do takiej sytuacji, to znaczy, że cofamy się do PRL - skomentował sprawę Płużański.
Wacław Krzyżanowski to uczestnik bitwy pod Lenino. Ukończył szkołę UB w Łodzi. Od stycznia 1946 r. do maja 1950 r. pracował jako oficer śledczy Wojskowej Prokuratury Rejonowej w Gdańsku. W wojskowym wymiarze sprawiedliwości PRL pracował do 1976 r.; był wielokrotnie odznaczany i nagradzany.
Był m.in. oskarżycielem w procesie sanitariuszki Danuty Siedzikówny, ps. Inka, która służyła w oddziale partyzanckim mjr. Zygmunta Szendzielarza, "Łupaszki". Dla 17-letniej wówczas dziewczyny Krzyżanowski zażądał kary śmierci. Po 1989 r. był oskarżany przez Instytut Pamięci Narodowej o udział w zbrodniach komunistycznych, jednak dwukrotnie został uniewinniony przez sąd. Krzyżanowski był pierwszym sądzonym za stalinowski "mord sądowy".
Z akt IPN wynika, że Krzyżanowski tego samego dnia, w którym skazano Siedzikównę, wystąpił o karę śmierci w dwóch innych procesach – 19-letniego Niemca oskarżonego o nielegalne posiadanie broni (został skazany na śmierć, wyrok wykonano) i 16-letniego Benedykta Wyszeckiego, u którego znaleziono kilka karabinów i amunicję (karabiny były bez zamków i zardzewiałe; chłopak przyznał się, że zbierał je na polach, by bawić się w wojsko). Sąd uznał, że Wyszecki dopuścił się przestępstwa z lekkomyślności i skazał go na 7 lat.
W drugiej części rozmowy prezes Fundacji „Łączka” odniósł się do szeregu problemów, które towarzyszą wydobywaniu szczątków bohaterów Podziemia z kwatery „Ł” na Warszawskich Powązkach.
Szczątki Wyklętych leżą w tych masowych grobach na głębokości 2 m. Nad nimi są pomniki z lat 80. osób zasłużonych dla PRL i członków aparatu bezpieczeństwa. Nie można ich przenieść w inne miejsce, bo zabrania tego obowiązujące prawo, co torpeduje prace ekshumacyjne. Kancelaria prezydenta Bronisława Komorowskiego zadeklarowała przeprowadzenie prac nowelizacyjnych, które pozwoliłyby na ekshumację komunistycznych działaczy, co usprawniłoby poszukiwanie Żołnierzy Niezłomnych.
- Z jednej strony cieszy mnie, że otoczenie prezydenta pracuje nad zmianą przepisów. Jednak z drugiej strony wszystko wskazuje na to, że ten ruch obliczony jest tylko na zdobycie punktów wyborczych. Komorowski zapowiedział już, że swój projekt podda szerokim konsultacjom, co oznacza w praktyce, że prace nad nowelizacją będą się ciągnęły jeszcze przez długi czas - powiedział Płużański.