Nieobecność Putina (na obchodach wyzwolenia obozu Auschwitz - red.) – jak czytamy – można wytłumaczyć. Nieobecności dużo ważniejszych osób – już nie. I tak, największym skandalem dla mnie jest to, że na obchodach zabrakło miejsca dla dzieci rotmistrza Pileckiego – ochotnika do Auschwitz, który chciał naprawdę wyzwolić obóz – pisze Tadeusz Płużański, historyk, publicysta, prezes Fundacji "Łączka".
Jak informowaliśmy wcześniej rodzina rotmistrza Witolda Pileckiego nie została zaproszona na oficjalne uroczystości związane z 70. rocznicą wyzwolenia niemieckiego nazistowskiego obozu Auschwitz-Birkenau. Fakt ten, Płużański określił największym skandalem.
Publicysta przywołuje ostatnie poruszenie związane z wypowiedzią ministra spraw zagranicznych Grzegorza Schetyny, który stwierdził, że to front ukraiński i Ukraińcy wyzwolili obóz Auschwitz. Słowa te spowodowały reakcję ze strony Rosji, w której - jak to określił Płużański - odezwała się urażona duma imperialisty.
"A ja myślę, że po gafie o tym, że Ukraina jest polską kolonią, minister Schetyna chciał teraz dowartościować Ukraińców. A Rosjanie sami obniżyli swoje zasługi, rezygnując z przyjazdu do Auschwitz Putina – pod pretekstem braku formalnego zaproszenia" – przekonuje publicysta Super Experssu, dodając że wedle słów Janusza Kunerta, polskie władze nie miały na decyzję o braku zaproszenia najmniejszego wpływu.
"Nieobecność Putina – jak czytamy – można wytłumaczyć" - pisze Płużański i dodaje, że nieobecności innych, ważniejszych osób, nie da się już wytłumaczyć. "I tak, największym skandalem dla mnie jest to, że na obchodach zabrakło miejsca dla dzieci rotmistrza Pileckiego – ochotnika do Auschwitz, który chciał naprawdę wyzwolić obóz" - podkreśla. "Bo Sowieci, obojętne czy bardziej Rosjanie, czy Ukraińcy, weszli do obozu praktycznie bez walki, po wcześniejszej ucieczce Niemców" – tłumaczy.
Płużański zauważa, że nie jest to jedyny skandal związany z osobą Pileckiego. Jak podkreśla, o jedynym dobrowolnym więźniu jest w muzeum jedynie krótka notka składająca się z paru słów.
"Po prostu do PRL-owskiej ekspozycji z Cyrankiewiczem w roli głównej dodano zdjęcie i biogram rotmistrza" – pisze.