Płk Wroński o Amber Gold: "Podejrzewam, że za Marcinem P. stały służby specjalne"!
Czy w czasie rządów koalicji PO PSL służby specjalne kryły aferę Amber Gold? O tym wszystkim w najnowszym odcinku "Końca Systemu" Doroty Kani. Gościem programu był pułkownik Piotr Wroński, były funkcjonariusz służb specjalnych.
– Komisja ds. Amber Gold pokazuje absolutną niemoc państwa prawa - stwierdził pułkownik Piotr Wroński. - Kiedy słuchałem przesłuchań, widzę przede wszystkim, że procedury prawne stosowane wobec oskarżonych działają tylko i wyłącznie na ich korzyść. Ja rozumiem państwo prawa, ale przykład przesłuchania pana Marcina P. odebrałem jako słowotok, brak konkretnych odpowiedzi i "uważajcie, bo mogę dużo powiedzieć" - mówił Wroński.
"Podejrzewam, że za Marcinem P. stały służby specjalne"
– Podejrzewam, że za Marcinem P. stały służby specjalne - stwierdził Wroński. - Pojawiła się znowu w prasie notatka generała Bondaryka, czyli szefa ABW. Po przeczytaniu tej notatki zrozumiałem jedna rzecz - mniej więcej od 2010 roku trwała wojna między ABW a AW - powiedział pułkownik.
– Pytanie, gdzie było kierownictwo ABW? - pytał Wroński. - W sprawie pana P. wynikało, że pracownicy próbowali coś zrobić, ale pracownik ma nad sobą naczelnika, naczelnik dyrektora, a dyrektor szefa. - mówił Wroński.
"Jakiś pracownik techniczny przejął te maile Michała Tuska, notatka poszła do szefa, szef powiedział, że nie ma sprawy i nie robimy nic"
– Być może służby zaczęły działać i nagle zobaczyły syna premiera - stwierdził Piotr Wroński. - Tego typu sytuacji miałem tysiące. W l. 90. miałem przypadki, kiedy dochodziliśmy do bardzo wysokich nazwisk i nagle ta sprawa była nam odbierana i musieliśmy się zająć czymś innym. Prawdopodobnie tu było tak samo. Jakiś pracownik techniczny przejął te maile Michała Tuska, notatka poszła do szefa, szef powiedział, że nie ma sprawy i nie robimy nic. Musiało jednak coś się zdarzyć, że generał Bondaryk sam się zdymisjonował i napisał notatkę, która ma być obroną ABW - powiedział pułkownik.
– Jeżeli figurant sprawy Marcin P. spotyka z podstawionym mu źródłem i wie, że to jest to źródło, bo źródło mu to wszystko mówi, oznacza to, że nie oficer zwerbował to źródło, tylko źródło oficera. Dla mnie przerażające było to, że Marcin P. znał plany ABW w stosunku do siebie - stwierdził Wroński.