Kilka dni temu zarząd KNP ustalił, że szefowie lokalnych struktur mają nie przyjmować deklaracji członkowskich od dotychczasowych posłów i członków władz centralnych innych partii - informuje dzisiejsza "Rzeczpospolita". Tymczasem do formacji Korwin-Mikkego puka drugi były polityk PiS, którego deklarację już przyjął lider partii.
Dotychczas jedynym posłem zasilającym szeregi KNP był Przemysław Wipler. W ubiegłym tygodniu sytuacja uległa zmianie, bo swoją chęć wstąpienia do partii Korwin-Mikkego zadeklarował już drugi poseł, inny były polityk PiS Jarosław Jagiełło.
Deklarację przyjął już lider KNP, jednak jeszcze jej nie podpisał. Tymczasem wiadomość o przyjęciu "w spadku" kolejnego polityka innej formacji spotkała się z gwałtowną reakcję członków KNP, którzy sprzeciwiają się tego typu praktykom.
- Po naszym sukcesie obawiamy się, że jeżeli obecni posłowie zapiszą się do naszej partii, nawet z dobrej woli, to będą podejrzenia, że robią to koniunkturalnie - mówił w rozmowie z "Rzeczpospolitą" europoseł KNP Stanisław Żółtek, który w swoim sprzeciwie - wedle informacji "Rz" - nie jest odosobniony. Dodał, że partia otworzy się na polityków innych ugrupowań po wyborach.
O tym, czy ostatecznie Jagiełło zostanie przyjęty do KNP zdecydować ma partyjny sąd lub łódzkie struktury partii. To z kolei może mieć miejsce dopiero po półrocznym okresie kandydackim.
Co ciekawe, partia w czwartek ma podjąć decyzję dotyczącą utworzenia koła poselskiego w obecnym Sejmie, a do tego potrzebuje trzech posłów.
CZYTAJ TAKŻE: