Pięć minut dla psychiatry, czyli o przesłuchaniu prokurator Kijanko słów kilka
Przesłuchanie prokurator Kijanko przed komisją do sprawy Amber Gold mogłoby stanowić finałową scenę filmu o jednej z największych afer w dziejach Rzeczpospolitej, gdyby na sali pojawił się psychiatra.
Gdyby zamiast pytań skoncentrował się na stanie psychicznym przesłuchiwanej, który oscylował wokół załamania psychicznego. Po jednym z pytań członka komisji, pani prokurator już była gotowa zapłakać i wyłożyć prawdę, tak jak to ma miejsce w kulminacji fabularnej. Jednak tu brakło tej brawurowej puenty.
Można obserwować dwie komisje śledcze dotyczące nieprawidłowości, do których dopuścili się urzędnicy państwowi. To domniemanie jest dla obserwatora jednoznaczne, że przesłuchiwani urzędnicy zasłaniając się za parawanem niepamięci, zachowują się jak zwyczajna bandytka, która została złapana na gorącym uczynku. W tym „ich” kodeksie pierwszy punkt brzmi: Gdy złapią cię za rękę, mów, że to nie twoja ręka!
Dlatego trzeba obedrzeć tych urzędników, którzy okradali Polaków na miliardy, w prostym i logicznym rozważaniu, bez procedury, która musi znaleźć dowód prawny. Można ich postawić pod ścianą opinii publicznej i pod ścianą oszukanych Polaków, spojrzeć na nich z tym bólem, który oni swoim działaniem wywołali, pomimo że zostali powołani do misji i opieki. Oni zdradzili! Muszą to wiedzieć, że sztubackie umykanie przed odpowiedzialnością potęguje ten ból oszukanych ludzi, którzy chcą usłyszeć zwykłe słowo PRZEPRASZAM! Okłamałem, okłamałam! Bo jasne jest, że to zrobili. Potrzeba takiego oczyszczenia i warto zadać sobie pytanie, czy znajdzie się ktoś, choćby Prezydent Warszawy, kto po prostu przeprosi. Kto stanie ponad swoim interesem? Ponad ochroną tylko siebie. Czy znajdzie się ktoś, kto choć odrobinę będzie się różnił od zwykłego, prostego bandziora? Jeżeli się nie znajdzie, to trzeba złączyć cały ten zbiór afer w jeden wspólny podzbiór historyczny i potraktować ich tłumaczenia jakby Ci urzędnicy byli na usługach jakiegoś zaboru lub totalitarnego oprawcy.
Przecież członek wspólnoty pomimo różnych pomyłek lub jakiś słabości potrafi stanąć w prawdzie i przyznać się do błędu. Tylko zaborca i bandyta trwa w oszustwie.
Polsce potrzeba oczyszczenia, ale przed wszystkim tego katharsis, które daje wielkość człowieczeństwa i świadomość, że nie jest się bandytą a człowiekiem obarczonym błędami. Przyznając się można jeszcze coś naprawić!
Jednak te założenia są nazbyt optymistyczne, w tym realnym świecie jesteśmy świadomi, jak wygląda rzeczywistość, ale ona ciągle wymyka się jednoznacznemu TAK lub NIE. Zatem to pragnienie jest motorem napędowym w poszukiwaniu PRAWDY, wyrażonej choćby przez łzy. Przez milczenie.
Na komisji z udziałem prokurator Kijanko nastała już ta cisza, dało się zauważyć, że łzy są już blisko, może nastąpić przyznanie, jednak kolejny raz partykularne interesy zwyciężyły nad dobrem wspólnym. Na co zresztą zwrócił uwagę jeden z członków komisji.
Warto choć w formie pisanej uwolnić te pokłady człowieczeństwa, które nadają sens poszukiwaniu prawdy, a przede wszystkim warto spuentować to, co jest tak trudne do uzyskania przed komisją śledczą. Trzeba podkreślić, że Polacy dokładnie wiedzą, że byli oszukiwani. Wiedzą, że podstawą milczenia musi być jakiś interes. Wiedzą, że taka afera nie pojawiła się znikąd, że aby funkcjonowała musiało być przyzwolenie władzy. To jest pewne! Tu jest tylko i wyłącznie poszukiwanie człowieczeństwa w osobach, które zostały obdarzone mandatem zaufania.
Nic poza tym!
Warto aby kolejni świadkowie zdali sobie z tego sprawę, że tak naprawdę nic nie uda im się ukryć. Może to tu można odnaleźć szczątki odwagi w prokurator, która jednak próbowała…