Z wielu względów nie obchodzę „Święta kobiet”, nie mniej jednak jest to okazja, aby pochylić się nad kobietami w moim życiu.
Pierwszą, która w znacznym stopniu ukształtowała moje życie była mama, niezwykle dobra i pełna życia. Miała poważną wadę serca i przebywała w szpitalach naście razy, do tego pokonała dwa nowotwory. Nigdy nie widziałem jej, aby narzekała, choć nad wyraz często bardzo cierpiała, żal było patrzeć jak ledwie powłóczy nogami. Szkoda, że odeszła do „domu Ojca”...
Najważniejszą kobietą w moim życiu jest oczywiście Asia, jesteśmy już ponad 26 lat po ślubie, przeżyliśmy wielką historię życia, mamy szóstkę dzieci i jak pisał kiedyś Robert Tekieli „codziennie zakochuję się w Niej od nowa”! Dlaczego?! Odpowiedź daje fragment wywiadu, który ukazał się w „Gościu niedzielnym”, gdzie mówi: „Wyszłam za mąż jako 19-latka, z pełną świadomością, że chcę być mamą. Przebywanie z dziećmi, zwłaszcza małymi, dodaje mi energii. Zajmując się nimi, jestem szczęśliwa, bo robię to, co lubię. Moja decyzja o kolejnych ciążach wynikała z przesłania Jana Pawła II, który stawiał na rodziny wielodzietne. Nawet kiedy razem z dwiema córeczkami mieszkaliśmy w pokoju z kuchnią i mieliśmy bardzo skromne dochody, marzyłam o kolejnych dzieciach. Mąż rzadko wtedy bywał w domu, bo pracował w Centralnym Biurze Śledczym w Warszawie, ale ja się uparłam, że stworzymy rodzinę wielodzietną. Jakby mnie ktoś obcy usłyszał, toby powiedział, że jestem nienormalna”.
Kolejne ważne kobiety mojego życia, to córki: Dominika (l. 25), Wiktoria (l. 23), Gloria Maria (l. 16) i Faustynka (l. 5,5), każda inna, każda niesamowita na swój sposób. Dominika trochę nieporadna, lecz ciepła i tak sympatyczna, że chyba nie ma osoby, która by ją nie lubiła. Wiktoria studiuje w Londynie, perfekcjonistka, jest szansa, że kiedyś dostanie „Nobla”! Gloria Maria nasz „cud papieski”, roztrzepana i zbuntowana, muszę być czujny, ze względu na podchody wielu ziomków! No i mój bąbelek, czyli Faustynka zwana potocznie w domu „Jabbą”! Czysta energia, kwintesencja „fochów” niewieścich i właścicielka chyba ze 100 sukienek, które zmienia 3 razy dziennie!
Dodam jeszcze teściową, z którą dobrze żyję, jest nieprawdopodobnie pracowita, ale trochę „ksyjąca” szczególnie teścia!
Teraz wiecie dlaczego nie obchodzę „Dnia kobiet”, mam go codziennie w domu!