Przez internetowe strony i serwisy społecznościowe przetacza się fala grafik przedstawiających rzekomych „krewnych i znajomych królika” zatrudnionych na stanowiskach takich jak tester win w kancelarii prezydenta. Nie mające nic wspólnego z rzeczywistością grafiki każdorazowo zyskują błyskawiczną popularność wśród internautów "czytających tylko nagłówki", zyskując ogromny zasięg zanim uda się sprostować fałszywą informację. Rolę kluczową odgrywa tu odruch warunkowy każący internautom działać według schematu „widzę-wierzę-udostępniam”.
Grafiki tworzone są wbrew niektórym domysłom najprawdopodobniej przez zwykłych trolli internetowych, czyli anonimowe osoby czerpiące satysfakcję z prowokowania innych internautów do agresji i kłótni. Pomysł na wkręcenie internautów nie wziął się jednak znikąd – nie brakuje osób udzielających się na stronach i grupach tematycznych o tematyce skierowanej przeciwko Prawu i Sprawiedliwości, jakich są dziesiątki, jeśli nie setki. Przez fora te przewijają się dziesiątki grafik, często niskiej jakości, mających zobrazować poglądy autorów lub stanowić informację ukazującą wybrane przez autora dane. W ten nurt postanowili wpisać się trolle, którzy tworząc fałszywki pod znakiem „dojna zmiana” czy "pisowski nepotyzm" wśród rzekomych beneficjentów otrzymujących profity umieścili takie postacie jak Adolf Hitler, Józef Stalin, ale też między innymi jednego z młodych działaczy partii KORWiN oraz Grzegorza Brauna.
Największą popularność zyskała grafika przedstawiającego zdjęcie młodego działacza partii KORWiN, opisanego jako krewnego prezydenta Andrzeja Dudy, zatrudnionego rzekomo po znajomości i mającego czerpać z tego tytułu pokaźne wynagrodzenie. Nie trzeba chyba dodawać, że nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością i było jedynie manipulacją. Sprawę na swoim facebookowym profilu opisała Fundacja Republikańska w ramach walki z dezinformacją w sieci.
Grafikę pierwotnie udostępnił facebookowy profil „Kobiety Lewicy”, który jest stroną prześmiewczą, nieraz zajmującą się trollingiem. Niestety pośród niemal 12 tysięcy użytkowników serwisu, którzy obrazek udostępnili większość uwierzyła w jego prawdziwość. Zadziałał wyuczony odruch Pawłowa i nim ktokolwiek zechciał zweryfikować prawdziwość podanych na nim informacji, plotka zaczęła żyć własnym życiem. Trolle zachęceni sukcesem zaczęli tworzyć kolejne grafiki, testując przy okazji jak daleko można przesunąć granicę absurdu i śmieszności, zanim internauci zorientują się że zostali ośmieszeni. Jak się okazuje, nie wiadomo czy uda się do tej granicy dotrzeć.
Grzegorza Brauna przedstawiono jako Dawida Jackiewicza, podając zbiór kompletnie losowych danych.
Część internautów w „wieloletnim przyjacielu Lecha Kaczyńskiego” nie rozpoznała Adolfa Hitlera pozbawionego charakterystycznego wąsika.
Również zdjęcie młodego Józefa Stalina nie wzbudziło niepokoju internautów.
Schemat grafik jest prosty: do zdjęcia „popularnej” wśród trolli postaci dodawana jest losowa koligacja rodzinna mająca sugerować związki z PiS-em, przykład rzekomego wykorzystywania koneksji do łamania prawa oraz niewiarygodnej wysokości wynagrodzenie. Anders Breivik, morderca z norweskiej wyspy Utoya przedstawiony został jako Jędrzej Brewiarz.
Na jednej z grafik przedstawiono Berniego Sandersa, niedawnego kandydata do fotela prezydenta USA. Wypowiedzi większej części komentujących nie pozostawiają wątpliwości, że trolling powiódł się.
Co stoi za sukcesem tak ordynarnie preparowanych obrazków? Naiwność, brak rozeznania w realiach internetu, ale przede wszystkich wypracowany u pewnego grona osób odruch warunkowy każący na hasło „Prawo i Sprawiedliwość” reagować automatycznie niczym to miało miejsce podczas eksperymentów Iwana Pawłowa. Ten wybitny rosyjski fizjolog, laureat nagrody Nobla dowiódł w trakcie swoich słynnych badań z psami śliniącymi się na dźwięk dzwonka, że możliwe jest wyuczenie zwierzęcia odruchów. Podobne odruchy można w zasadzie zaobserwować u pewnego grona zwolenników każdej opcji politycznej, jednak opcja „anty-PiS” jest pod tym względem zdecydowanie dominującą liczebnie.
Jaka jest na to recepta? Sceptycyzm i korzystanie z wyszukiwarki internetowej. Osobom leniwym, które zadają nieraz w internecie pytania o sprawy oczywiste czy łatwe do sprawdzenia zwykło się odpowiadać „let me google that for you” - pozwól, że poszukam tego za ciebie w google. Nic prostszego niż zrobić to samemu.
Koniec końców najlepiej zjawisko podsumowuje jeden z anglojęzycznych memów – internetowy "cytat" z Abrahama Lincolna: „Nie wierz we wszystko, co przeczytasz w internecie tylko dlatego, że jest tam zdjęcie z tekstem obok niego”. W tym miejscu przypominam, że Lincoln zmarł 104 lata przed powstaniem internetu.