Komisja weryfikacyjna dotarła do nowych dokumentów ws. Noakowskiego 16: wyroku skazującego jednego z fałszerzy i do zeznań Romana Kępskiego – wuja Andrzeja Waltza. Wynika z nich, że miał on świadomość, iż stara się o kamienicę w złej wierze. Informację przekazał szef komisji weryfikacyjnej Patryk Jaki.
Wiceszef resortu sprawiedliwości podczas trwania konferencji prasowej powiedział, że komisja poszukiwała brakujących dokumentów dot. kamienicy przy Noakowskiego 16.
– Odnaleźliśmy w archiwum w Sądzie Okręgowym w Olsztynie i Mławie akta z postępowania dyscyplinarnego jednego z tych fałszerzy, to znaczy sędziego Jana Wierzbickiego. W tych aktach znaleźliśmy kluczową sprawę – nie dość, że znaleźliśmy wyrok skazujący, którego wszyscy poszukiwali od dziesiątek lat, wyrok skazujący Leona Kalinowskiego. Znaleźliśmy również dowód na to, że Roman Kępski miał pełną świadomość, czyli rodzina Waltzów miała pełną świadomość, że próbuje odzyskać kamienicę w złej wierze - mówił Jaki.
– Roman Kępski był przesłuchiwany ws. Noakowskiego 16 przez organy bezpieczeństwa PRL. Organy państwa pytały Romana Kępskiego, czyli rodzinę państwa Waltzów, czy wiedział o fałszerstwie dokumentów dot. Noakowskiego 16 i czy miał świadomość, że ta kamienica został mu przekazana w wyniku fałszerstwa - kontynuował.
Wiceszef resortu sprawiedliwości przytoczył odpowiedź Kępskiego.
– Nie uważam za wykluczone, że popełniono fałszerstwo, mogłem bezwiednie paść jego ofiarą, gdyby tak było, to oczywiście byłaby to moja strata - cytował Jaki. Podkreślił też, że pod przesłuchaniem widnieje podpis Romana Kępskiego.
– W świetle tych nowych dokumentów, które nigdy wcześniej nie były publikowane, nie ma żadnych wątpliwości, że Roman Kępski miał świadomość, że stara się o kamienicę w złej wierze, a w związku z powyższym cała linia i cala transakcja powinna być nieważna - stwierdził Jaki.
Andrzej Waltz podtrzymuje, że nie rozmawiał z żoną o losach kamienicy przy Noakowskiego 16. – To była moja sprawa spadkowa, ustaliliśmy, że ona się tym nie interesuje. Nie otrzymałem żadnych dokumentów na temat nieprawidłowości - zeznał. Prezydent Warszawy nie stawiła się na przesłuchanie. Odmówiła zeznań jako świadek, bo sprawa dotyczy jej męża.
Przed wojną właścicielami Noakowskiego 16 były osoby pochodzenia żydowskiego, które zginęły w czasie II wojny światowej. W 1945 r. Leon Kalinowski, wraz z Leszkiem Wiśniewskim i Janem Wierzbickim, zaczął posługiwać się w warszawskich urzędach antydatowanym na czas sprzed wojny pełnomocnictwem właścicieli do dysponowania przez niego ich nieruchomością; miał on sfałszować akt notarialny i wypisy z niego. Dzięki temu Kalinowski sprzedał kamienicę Romanowi Kępskiemu (wujowi Andrzeja Waltza) i Zygmuntowi Szczechowiczowi. Potem okazało się, że wojnę przeżyła Maria Oppenheim, żona jednego z dawnych właścicieli, która wykazała oszustwo. Pod koniec lat 40. Kalinowski został skazany na więzienie. Sąd unieważnił też wtedy pełnomocnictwa, którymi się posługiwał.
Po wydaniu „dekretu Bieruta”, Kępski i Szczechowicz wszczęli – jako pokrzywdzeni przez dekret – postępowanie o ustanowienie prawa własności czasowej gruntu pod kamienicą, czego odmówiono im w 1952 r. W 2001 r. Samorządowe Kolegium Odwoławcze uchyliło orzeczenie z 1952 r. W 2003 r. prezydent m.st. Warszawy ustanowił prawo użytkowania wieczystego nieruchomości na rzecz kilkunastu spadkobierców Kępskiego i Szczechowicza, w tym – Andrzeja Waltza i jego córki. W 2007 r. 91 proc. udziału kamienicy nabyła od nich Fenix Group. Według mediów, rodzina Gronkiewicz-Waltz miała na tym zarobić 5 mln zł.
Dziś odbywa się debata w Centrum Prasowym Foksal w Warszawie, gdzie jednym z gości jest Patryk Jaki. Dokładnie opisał proces związany z każdą aferą reprywatyzacyjną. Jak twierdzi, wszyscy w to zamieszani wypracowali już pewien schemat działania.
– Przez to, że Polska jest jedynym krajem tzw. bloku wschodniego, które nie uchwaliło ustawy reprywatyzacyjnej, narosło szereg patologii, przez które państwo traci miliardy złotych rocznie. Proces odzyskiwania nieruchomości jest nietransparentny, a orzecznictwo w zależności od województwa jest różne. Bardzo rzadko dotyczy też prawowitych właścicieli nieruchomości. Sama pani prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz - jeśli przełożyć to na grunt Warszawy, gdzie majątek jest największy - po przeprowadzeniu audytu stwierdziła, że w około 70 procentach przypadków (reprywatyzacji - red.) istniały nieprawidłowości i nie występowali prawowici właściciele. Tam, gdzie my to badamy - jako komisja reprywatyzacyjna, a prowadzimy około 160 takich postępowań - również bardzo rzadko widzimy prawowitych właścicieli. Często jest to poszukiwanie na siłę. W skrócie wygląda to tak: jest grupa prawników, która wyspecjalizowała się w tym bałaganie i która zarabia na tym gigantyczne pieniądze. Poszukuje ona kogoś o nazwisku, kto mógłby być spadkobiercą - w Argentynie, w Brazylii - i dociera do tej osoby. Zazwyczaj kupuje prawa do nieruchomości, na przykład za 50 tysięcy dolarów, przyjeżdża do Polski i mówi: "Popatrzcie, ja jestem prawowitym spadkobiercą - mówił Jaki.
— Patryk Jaki (@PatrykJaki) 11 grudnia 2017