„Międzynarodowi biegli: w ciałach ofiar katastrofy w Smoleńsku brak obrażeń wskazujących na wybuch” - krzyczy tytuł artykułu na portalu tvn24.pl. Ale ustalenia stacji, specjalizującej się w kłamstwach smoleńskich, to przykład kolejnej manipulacji. Autorem najświeższego „newsa” jest Piotr Świerczek, który stał za niesławnym materiałem ujawniającym rzekomą kłótnię gen. Błasika z kapitanem Protasiukiem. Świerczek w 2018 r. dostał też dziennikarską nagrodę od pisma wydawanego przez Tomasza Hypkiego, który za zestrzelenie malezyjskiego boeinga w 2014 r. przez Rosjan obwiniał... Ukrainę.
Portal tvn24.pl „dotarł” do informacji na temat rzekomych wniosków międzynarodowego zespołu biegłych ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej, powołanego przez Prokuraturę Krajową. Informacje o nich miały się znaleźć w postanowieniu prokuratora Michała Przybyłowskiego z 24 listopada, dotyczącym dopuszczenia "dowodu z uzupełniającej opinii biegłych z zakresu medycyny sądowej".
W jednym z pytań prokurator Przybyłowski prosić ma o sprecyzowanie, czy stanowisko biegłych głoszące, że “w żadnym przypadku w opiniach nie wskazano na obecność jakichkolwiek obrażeń lub innych medycznych cech, których charakter sam w sobie stanowiłby podstawę uprawdopodobnienia hipotezy gwałtownego wyzwolenia energii o charakterze eksplozji materiałów wybuchowych lub łatwopalnych", odnosi się do wszystkich opinii wstępnych i uzupełniających wydanych oraz analizowanych przez międzynarodowy zespół biegłych.
„Z przytoczonego fragmentu wynika zatem, że ostateczna konkluzja eksperckiego zespołu wskazała, że na pokładzie samolotu Tu-154 w Smoleńsku nie doszło do wybuchu” - podsumowuje portal tvn24.pl.
I tu mamy pierwszą manipulację: konkluzja ekspertów, która zresztą nie jest jeszcze „ostateczna”, wcale nie dowodzi „że na pokładzie Tu-154 nie doszło do wybuchu” – jak ujął to TVN24. Biegli od medycyny sądowej nie są bowiem ekspertami od wybuchów, katastrof lotniczych czy analizy zniszczeń samolotu – i tej sprawy nie rozsądzali. Wskazali jedynie, że w tych fragmentach ciał, które badali, nie znaleźli obrażeń, których charakter „sam w sobie” BEZPOŚREDNIO wskazywałby na wybuch. To tak, jakby informację o braku odcisków palców podejrzanego na narzędziu zbrodni przerobić na komunikat: do zabójstwa nie doszło.
Przechodzimy w tym momencie do manipulacji nr 2: otóż biegli badali tylko nieliczne części ciał, a na temat dokumentacji dotyczącej innych w ogóle się jeszcze nie wypowiedzili - wbrew temu, co już w tytule sugeruje TVN. Świadczy o tym fragment cytowanego dokumentu, przemilczany przez TVN24.pl. Jak bowiem ustalił portal Niezalezna.pl – prokurator Przybyłowski poprosił biegłych także o „udzielenie odpowiedzi na pytanie, czy dane, zawarte w udostępnionej biegłym dokumentacji dotyczącej ciał i szczątków ludzkich ofiar katastrofy Tu-154 nr 101, NIEPODDANYCH [podkreślenie redakcji] badaniom poekshumacyjnym realizowanych przez Międzynarodowy Zespół Biegłych", wskazują na wybuch.
Po trzecie: TVN24.pl ani słowem nie wspomniał o tym, że badania ekspertów od medycyny sądowej – dokonane notabene na szczątkach, które ekshumowano dopiero od 2012 r. - należy rozpatrywać w szerszym kontekście rozkładu szczątków na wrakowisku itd. A więc niepodważalny dowód na wybuch – czyli elementy narządów wewnętrznych (np. tchawica z fragmentami oskrzela, kawałek jelita, kość udowa...), które znajdowały się jeszcze przed śladami pierwszego uderzenia Tu-154 w ziemię – badany bez uwzględnienia tego, gdzie został znaleziony, pod mikroskopem medyka sądowego to po prostu rozdrobnione kawałki ciała. Tak jak nadpalone zwłoki – znalezione w strefie, gdzie nie było pożaru – uprawdopodobniają wybuch, choć nie dla eksperta medycyny sądowej z Portugalii czy Danii, który nie ma pojęcia, gdzie się znajdowały.
Przypomnijmy: ponad 1/3 ofiar katastrofy smoleńskiej nosiła ślady licznych i poważnych oparzeń, z czego większość znaleziono poza obszarem pożaru naziemnego, nawet w odległości ponad 50 metrów. U bardzo wielu osób stwierdzono występowanie ciał obcych wbitych w ciało - odłamków poszycia, szkła, a nawet fragmentów stalowego łożyska. Ciała pasażerów tzw. trzeciej salonki rozrzucone były na przestrzeni całego wrakowiska, czyli na długości ponad 100 m! Choć według oficjalnej wersji samolot spadł ledwie z kilkunastu metrów na wilgotną, błotnistą powierzchnię...
I rzecz najistotniejsza: przed śladami pierwszego uderzenia Tu-154 w ziemię prócz wspomnianych części narządów wewnętrznych znaleziono rozerwane szczątki górnych części korpusów i fragmenty kończyn - chodziło przy tym wyłącznie o ofiary znajdujące się w trakcie lotu w kuchni, w salonie nr 3 i w przedziale pasażerskim. To środkowa i tylna część samolotu. O tym TVN24 także oczywiście nie wspomniał.
Najmniej w manipulacji TVN dziwi fakt, że „rewelacje” stacji pojawiają się zaraz po kompromitacji opozycji, która zablokowała uchwałę uznającą Rosję za sponsora terroryzmu pod pretekstem poprawki Antoniego Macierewicza. Polityk PiS chciał bowiem wskazania w uchwale bezpośredniej odpowiedzialności Federacji Rosyjskiej za katastrofę samolotu Tu-154 M w Smoleńsku. Parę miesięcy temu TVN zaatakował Macierewicza reportażem o Smoleńsku, akurat wtedy, gdy podkomisja wystąpiła do Rosji o zwrot wraku tupolewa.
Autorem zarówno tamtego reportażu, jak i najświeższego „newsa” o międzynarodowych biegłów, jest Piotr Świerczek. Jak ujawniła „GP” - właśnie on stał za niesławnym materiałem „ujawniającym” rzekomą kłótnię gen. Błasika z kapitanem Protasiukiem, on też w 2016 r. firmował poświęcony katastrofie smoleńskiej reportaż, w którym wypowiadał się dziennikarz Jan Osiecki, wspierający teorie Anodiny w rosyjskiej telewizji. Świerczek dostał też w 2018 r. dziennikarską nagrodę od pisma wydawanego przez Tomasza Hypkiego, który za zestrzelenie malezyjskiego boeinga w 2014 r. przez Rosjan obwiniał... Ukrainę.