Kazimierz Kutz w wywiadzie dla wp.pl dzieli się swoim życiem - opowiada jak został ojcem, jak rozpoczynał karierę i mówi wprost, że w "PRL żyło mu się najlepiej". Dlaczego?
Na pytanie dziennikarza: Kiedy Kazimierzowi Kutzowi żyło się najlepiej, reżyser odpowiedział:
W PRL-u. W wieku 19 lat dostałem się do szkoły filmowej. Jestem ostatnim żyjącym człowiekiem tzw. polskiej szkoły filmowej. Pochodzę z bardzo biednej śląskiej górniczej rodziny. Nic nie miałem. Zapisałem się do szkoły w PRL, która była za darmo. Skończyłem ją bardzo szybko i już 10 lat sam stałem sam przy kamerze. Nie korzystałem z dobrego pochodzenia, nigdy nie byłem w żadnej partii. Sam się przepychałem przez całe życie. Mam na koncie prawie 70 dużych tytułów. Jak mówią krytycy, dokonałem kilku arcydzieł.
Kutz mówi, że za czasów komuny, kiedy zabiło się księży, opozycjonistów kultura ... kwitła! "
PRL miał fantastyczny stosunek do kultury i artystów. Byliśmy ważni. To wtedy powstawały największe dzieła polskiej kultury. Dla mnie - człowieka z dołów społecznych - to był wspaniały czas, bo mogłem realizować się według własnych wyobrażeń siły i możliwości. I teraz jako facet spełniony siedzę sobie w domu, mam odchowane dzieci. Wiem, że się przez te 89 lat nie sk...wiłem. Nikogo nie skrzywdziłem. Coś może po mnie zostanie. Jestem ostatnim żyjącym reżyserem polskiej szkoły filmowej. Niedługo będę gasił światło.
Komentarz zbędny, widać jedynie, że tacy ludzie jak Kutz po prostu gardzą wartościami, moralnością, szacunkiem do innych. Bo jak ktoś mówi, że żyło mu się lepiej w państwie komunistycznym, to naprawdę ciężko o komentarz!