Jak wynika z ostatnich ustaleń naukowców, dzieci zostawiają matce swoje komórki w sercu, nerkach, żołądku i mózgu. To istotna informacja szczególnie dla mam, które straciły dzieci.
„Moje dzieci są zawsze ze mną. Także fizycznie. Nie tylko ja, jako mama, przekazuję dziecku w ciąży komórki, ale i ono dzieli się nimi ze mną. Jak to możliwe? Medycyna tłumaczy to tak: już w 4. tygodniu ciąży komórki embrionalne dziecka zaczynają wędrówkę do organizmu matki. Pokonują barierę krwi i przedostają się do mózgu, a potem do serca i kilku jeszcze narządów mamy. Komórki dziecka pozostają w nas nawet na całe dekady. Zjawisko to w medycynie nazwano „embrionalno-matczynym mikrochimeryzmem”. Naukowcy twierdzą, że może ono mieć poważny wpływ na system immunologiczny kobiety. Bo komórki naszych pociech nie są bierne w naszych organizmach. Wiele wskazuje na to, że odgrywają one kluczową rolę w funkcjonowaniu organizmu kobiety” – pisze na łamach portalu gość.pl Joanna Bątkiewicz-Brożek.
„Wszystko zaczęło się ponad sto lat temu. Był rok 1893. Doktor Christian Georg Schmorl, niemiecki patomorfolog, zidentyfikował obecność komórek płodowych w tkance płucnej matek. W 1979 r. na Uniwersytecie Stanforda ze zdziwieniem odkryto obecność chromosomów Y (czyli męskich) we krwi kobiet. Normalnie taka sytuacja nie może mieć miejsca. Okazało się jednak, że wszystkie urodziły synów. Kobiety przebadano ponownie po kilku latach od porodów. Komórki męskie nadal tkwiły w ich organizmach. Stwierdzono u nich nawet obecność DNA ich synów w aż 6 procentach krwi. 20 lat później, w 1996 r., dr Diana Bianchi, genetyk z Tufts Medical Center, odnalazła komórki płodowe we krwi kobiety, i to 27 lat po tym, jak urodziła ona syna! Fakt wymiany komórek między matką a dzieckiem ostatecznie potwierdził zespół patologów z Leiden University Medical Center w Holandii. Przeprowadzono tam eksperyment” – wskazuje dalej.
W badaniu urdział wzięło 26 matek synów. Przy czym pacjentki zmarły w trakcie ciąży lub tuż po urodzeniu dzieci. Naukowcy mogli więc prowadzić dokładne badanie ich materiału genetycznego. Potwierdzili wcześniejsze odkrycie, bo podobnie jak Amerykanie, Holendrzy w każdym badanym organie kobiet – a więc w sercu, mózgu, nerkach, a nawet w żołądku i w skórze – znaleźli męskie chromosomy Y. Na przestrzeni lat te doniesienia publikowano w głośnych tytułach o tematyce medycznej.