Jerzy Gąsecki z Malborka to człowiek, który hobbistycznie buduje różne pojazdy. Gen artysty w swoim dziadku dostrzegł 11-letni Victor. Zlecił mu zbudowanie… czołgu.
Wnuki Pana Jerzego pasjonują się militariami, zbierają kolekcje wyposażenia wojskowego. W tej pasji przoduje właśnie 11-latek Victor.
Poprosił on dziadka o zbudowanie czołgu. Takiego jak w serialu „Czterej pancerni i pies”. Pan Jerzy miał wprawę, bo kilka miesięcy temu na prośbę wnuków zbudował kopię Titanica. Teraz dostał zlecenie czołgu. Zaakceptował prośbę wnuka i zaczął budowę.
– Przez kilka dni myślałem, kombinowałem. Zwierzyłem się znajomemu, że dostałem takie zlecenie, a on po pewnym czasie dostarczył mi plany czołgu T-34. To mnie ostatecznie przekonało, miałem na czym się wzorować – powiedział Jerzy Gąsecki.
Kilka dni temu, odbyła się uroczysta przejażdżka czołgiem. Wnuki oraz Pan Jerzy odcisnęły swoje dłonie. Czołg waży około 300 kilogramów.
Co zawiera pojazd Pana Jerzego?
– Czołg nie ma własnego napędu, trzeba go pchać, ale jeździ i sprawia wielką radość wnukom i ich kolegom. Ich marzeniem jest teraz podjechać na lawecie do restauracji McDonald’s i zamówienie czegoś do jedzenia. Kto wie, może będzie dostępna grochówka wojskowa – opowiedział Gąsecki.
Pan Jerzy jest zachwycony swoją pracą i chętnie opowiada o sobie:
– Pracuję w budowlance, więc sporo rzeczy z mojej pracy idzie na utylizacje, a tymczasem fragmenty niepotrzebnych desek, płyt, zawiasów i tym podobnych rzeczy mogłem wykorzystać do budowy pojazdu. Postanowiłem więc przystąpić do pracy. Co jakiś czas znikałem w garażu i budowałem czołg.
Wnuki Pana Jerzego są zachwycone. Pojazd ma 3,35 metra długości, 1,86 metra szerokości i 1,70 metra wysokości. Czołg ma sztywne koła, działo i lufę o kalibrze 75 milimetrów, która się podnosi i strzela gumowymi piłkami. Czołg posiada ruchomy peryskop i oświetlenie, dzięki któremu można się nim bawić także po zmroku. W środku czołgu również są przedmioty do zabawy np. stary telefon.