"Nasz świat leci na brzozę! Pull up"! Skandaliczny tekst w "GW" w przeddzień rocznicy katastrofy smoleńskiej
„Nasz świat leci na brzozę. Pull up!”- taki tytuł nosi artykuł lewicowego publicysty Jacka Żakowskiego opublikowany w przeddzień rocznicy katastrofy smoleńskiej na łamach „Gazety Wyborczej”.
Dziennikarz pisze o epidemii koronawirusa, a przy okazji, jak widać, powiela tezę o „pancernej brzozie”.
– Że katastrofa nadciąga, wiemy dwie dekady. Że taka pandemia przyjdzie, eksperci mówili od lat.- czytamy w artykule. Co ciekawe, jeszcze w lutym tego roku dokładnie ten sam publicysta drwił w „Gazecie Wyborczej” z rządu i prezydenta RP.
– (...) W Polsce nikt nie zachorował, a zwłaszcza nie umarł, ale urzędnicy w kółko zapewniają, że jesteśmy zwarci i gotowi. (…) Według WHO na całym świecie z powodu grypy umiera rocznie ok. 650 tys. chorych. Ten tysiąc to 0,15 proc. Trochę ponad połowa dziennych zgonów z powodu zwykłej grypy- przekonywał Żakowski. Dziennikarz pytał retorycznie: „Ludzie, czy nas pogięło?”
– Demokracje się chwieją. Lodowce topnieją. Rzeki wysychają. Mocarstwa się napinają. Szowinizmy pęcznieją. Ponure wojny trwają. Smog morduje masowo. Miliony ludzi umierają z niedożywienia i nieleczonych chorób… A my wpadamy w globalną histerię z całkowicie absurdalnego powodu- pisał w lutym Jacek Żakowski. 9 kwietnia ten sam dziennikarz wypowiada się już w diametralnie innym tonie, w dodatku, nie wiadomo po co, mieszając do tego katastrofę smoleńską i osławioną już brzozę.
„Nasz świat leci na brzozę. Pull up!”-brzmi tytuł tekstu Żakowskiego.
– (…) Że katastrofa nadciąga, wiemy dwie dekady. Ale ten świat tak działa, że prawie nic nie zdołaliśmy zrobić, by do niej nie doszło ani by złagodzić jej skutki. Że taka pandemia przyjdzie, eksperci mówili od lat. A system organizujący nasz świat powodował, że zamiast się przygotować, cięliśmy rządowe wydatki i marnowaliśmy energię na kłótnie- przekonuje tym razem publicysta.
– Umieramy i tracimy podstawy egzystencji, bo rządy (nie tylko polskie) nie zgromadziły odpowiedniego zapasu maseczek i rękawiczek, pielęgniarki wypchnęły z zawodu głodowymi płacami, oszczędzały na kształceniu lekarzy i szpitalach, a nawet nie przygotowały planów działania państwa, oświaty, gospodarki, transportu i handlu w wypadku pandemii. To nie był przypadek- pisze Żakowski.
W pewnych kwestiach można się zgodzić choć taki tytuł w przeddzień rocznicy największej katastrofy w powojennej historii Polski można było jednak sobie odpuścić. Owszem, chcąc przestrzec przed nadciągającą apokalipsą, trzeba używać mocnych środków, ale można to również zrobić, nie raniąc uczuć innych.