W środę dwóch chłopaków znaleziono na dworcu kolejowym w Pruszczu Pomorskim. Nastolatkowie zdołali jeszcze powiedzieć, że coś wypalili, i że to "coś" dostali od 17-letniego znajomego, który też palił, ale na niego substancja nie podziałała na niego w taki sposób. Mężczyźni związani ze sprawą zostali oskarżeni o handel dopalaczami w piątek wieczorem doprowadzeni do prokuratury w Świeciu.
Na razie policjanci nie chcą zdradzać szczegółów przesłuchań, ponieważ mają nadzieję na to, że uda się zatrzymać kolejnych podejrzanych. Jak dotąd cztery osoby usłyszały zarzut pomocnictwa w narażeniu i narażenia zdrowia dwóch 16-latków.
Dwóch nastolatków wracało w środę ze szkoły pociągiem, z Pruszcza do Bydgoszczy. Ich 17-letni kolega poczęstował ich dopalaczami, po wypaleniu których, mieli zachowywać się jak pod wpływem alkoholu. Chłopcy stracili kontakt z otoczeniem. Kiedy znaleziono ich na dworcu, wezwano pomoc medyczną. Jednego z nastolatków do szpitala przetransportował śmigłowiec.
– Był w stanie średnio ciężkim. Na początku był splątany, zamroczony. Później, w miarę leczenia, uzyskaliśmy z nim kontakt logiczny. Mówił, że „coś” palił i raz się mocno zaciągnął – powiedziała TVP Info dr Danuta Kurylak z Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego w Bydgoszczy.