Dostałem w piątek od Leszka Millera porządny łomot. wolałbym raczej dyskutować i rozmawiać, a nie żeby mnie wyrzucano za to, że miałem odwagę powiedzieć, co myśli 80 proc. ludzi w partii – powiedział Grzegorz Napieralski.
W ubiegły piątek były lider SLD został zawieszony w prawach członka partii. Odnosząc się do tej decyzji Napieralski powiedział w Kontrwywiadzie RMF, że nie wie za co mógłby przepraszać.
– Ja jako właśnie były lider partii, były przewodniczący i były kandydat na prezydenta z dobrym wynikiem powiedziałem: coś złego się wydarzyło, trzecie wybory z rzędu poniżej 10 proc. Czas na poważne zmiany, czas na poważne reformy. Czy to jest coś złego? – pytał.
Polityk przekonywał, że jego wypowiedzi krytyczne wynikały z troski o partię.
– Dlatego, że od 20 lat jestem w tej partii i jestem z tymi ludźmi, mam tu wielu przyjaciół, przyjaciółek, czuję się w tej partii naprawdę dobrze i chcę, żeby ta partia wygrywała wybory. I z troską mówiłem o tym, co trzeba zrobić – wskazał.
Napieralski wyraził nadzieję, że jego zawieszenie nie zakończy się usunięciem z partii. Jak tłumaczył, aby wyrzucić z partii jej byłego przewodniczącego musi się mieć poważne argumenty. - Ja nie usłyszałem tych zarzutów. Nie było nawet żadnej dyskusji - przyznał.
Zapytany o to, czy Leszek Miller powinien zastanowić się nad swoim przywództwem w SLD odpowiedział: "Ja nie jestem w tym pytaniu wiarygodny, bo ja dostałem od niego porządny łomot w piątek, bo mnie wyrzucił z partii, a przynajmniej chciał. Wszystko, co powiem, będzie nie wiarygodne".
– Natomiast ja uważam, że warto walczyć o ludzi na lewicy, ja o nich będę walczył i warto wyjść z gabinetów na Złotej, czyli w siedzibie partii, w centrali i pojechać do miast, miasteczek, wsi i posłuchać, co ludzie mówią. Ja będę jeździł i przekonywał do swojej koncepcji, bo warto to robić – dodał.
Były przewodniczący Sojuszu krytycznie odniósł się także do w dniu śmierci Józefa Oleksego, obecny lider postanowił zaprezentować kandydata na prezydenta i zawiesić byłego lidera.
– Uważam, że to powinien być czas zadumy i dużej refleksji, jeżeli chodzi o Józefa Oleksego a nie czas na dokonywanie bardzo radykalnych zmian. Uważam, że można było z tym poczekać – ocenił. Jak dodał, on by tego nie zrobił. – Pamiętam, że po katastrofie smoleńskiej, kiedy stało się, co się stało, pierwsze spotkanie władz SLD było poświęcone tylko i wyłącznie kwestiom pamięci o tych, którzy wtedy zginęli. Przygotowaliśmy to wszystko bardzo dobrze. A wybory naszego ówczesnego kandydata - czyli mnie - odbyły się dwa tygodnie później – wspominał.