Liczba chorych jest zdecydowanie mniejsza niż szacowaliśmy. To jest dobra wiadomość – powiedział „Dziennikowi Gazety Prawnej” minister zdrowia Łukasz Szumowski. W opinii prof. Szumowskiego najtrudniejsze w walce z pandemią koronawirusa jest „przygotowanie się na pacjentów, których nie wiadomo, ilu będzie”.
Minister zdrowia pytany przez dziennik, czego teraz najbardziej potrzeba w służbie zdrowia, odparł, że „cała Europa kupuje cały sprzęt, jaki się da”, ale głównie są to środki ochrony osobistej. Podkreślił, że Polska również w tych zakupach uczestniczy.
„Uzupełniamy głównie zapasy środków ochrony osobistej. Uwalniamy je z Agencji Rezerw Materiałowych i przeznaczamy na pierwszy front walki, czyli do szpitali zakaźnych. Respiratorów mamy w Polsce ponad 10 tys. Trwa ich dyslokacja, tak byśmy mieli je dostępne w każdym miejscu w kraju” – poinformował.
„Obecny potencjał szpitali jednoimiennych to 10 tys. łóżek. Z czego już dziś dostępne jest 7 tys. 10 proc. z nich to tzw. łóżka respiratorowe. Sprzęt czeka w gotowości” – podkreślił szef MZ.
Przyznał, że „spędza mu sen z powiek” konieczność przygotowania się na pacjentów, których nie wiadomo, ilu będzie. „My na razie odrabiamy tę lekcję, której inne kraje nie zdążyły odrobić. Przekształciliśmy 19 szpitali wielooddziałowych na jednoimienne. Mamy praktycznie 10 tys. łóżek, z których większość dziś jest pusta i czeka na pacjentów. Musieliśmy to zrobić, a przecież ludzie dalej mają inne problemy chorobowe” – podkreślił Szumowski.
Minister był też pytany, jak resort przygotowuje się na wzrost zachorowań i czy planowane jest wprowadzenie – tak jak we Włoszech – triażu, czyli zasad, kogo pierwszego ratować.
„Na razie nie mamy takich planów, bo nie ma przesłanek, że taki scenariusz zaistnieje. Ale to zależy od nas, od całego społeczeństwa. Mam nadzieję, że Polacy zachowają się inaczej niż np. Włosi i będą przestrzegać ograniczeń, które wprowadzamy.(...) Jeśli jako Polacy wytrzymamy psychicznie i nie będziemy się spotykać na grillach czy placach zabaw, to mamy duże szanse na przezwyciężenie epidemii” – ocenił Szumowski.
Zaznaczył, że trudno jest teraz powiedzieć, jak długo potrwają te ograniczenia. „Wiadomo, że liczba zachorowań będzie wzrastać. To nie ulega wątpliwości. Pytanie jednak, czy będzie rosło to w tempie, które pozwoli na to, aby służba zdrowia i państwo wytrzymały tak jak w Danii, Belgii czy Japonii, czy też znajdziemy się w sytuacji Włoch i Hiszpanii” – powiedział.
Dopytywany, ile jesteśmy w stanie wytrzymać, odparł, że „w granicach 10 tys. chorych jednocześnie”.