Nadkomisarz Dariusz Lorranty, były negocjator, ekspert ds. bezpieczeństwa był gościem poranka w Telewizji Republika. - Uważam, że podanie przez media francuskie informacji o osiągnięciu porozumienia, to element działań negocjacyjnych – stwierdził.
Nadkomisarz Loranty goszcząc w Telewizji Republika skomentował wydarzenia, związane z protestami „żółtych kamizelek” we Francji.
- Uważa, że podanie przez media informacji o osiągnięciu porozumienia, to element działań negocjacyjnych. Myślę, że francuska taktyka polega na wykreowaniu przedstawiciela protestujących. To może być bardzo agresywny przedstawiciel, który jednak nic nie załatwi. Myślę, że to element taktyki negocjacyjnej – stwierdził.
Gość powiedział, że koszty paliwa, były pseudo pretekstem do buntu. Wskazał, że jeszcze przed zamieszkami, na giełdach wiadomo było, że na morzu jest nadmiar tankowców z paliwem, którego nie ma kto odebrać.
- Jest wiele przesłanek buntu, np. fałszywa narracja ekonomiki. Pieniądz nie bierze się z bankomatu, może zaczynać brakować pieniędzy, a ludzie mogą zaczynać to rozumieć – powiedział.
Nadkomisarz odniósł się także do działań, podejmowanych przez francuską policję.
- W Europie, nie ma policji tak skutecznej i konsekwentnej jak we Francji. Jako jedyna w Europie używa zgodnie z ich prawem, gazu łzawiącego z uderzeniem powietrza. Żaden kraj Europy, nie ma prawa stosować takiego gazu, który może przewracać. Oddziały policji w przeciwieństwie do innych krajów, są zorganizowane i to działa. We francuskim ustawodawstwie, gdy policjant ma rozproszyć tłum, jest tam kobieta, może zadać jej ciosy pałką. W Polsce poniósłby konsekwencje prawne, byłby wyrzucony. We Francji jest tak, że jak jest sytuacja stresu, funkcjonariusz nie musi rozpatrywać czy coś jest konieczne. Dostał zadanie by rozproszyć tłum, robi to. Policjant miał prawo działać, jak dostał zadanie – oznajmił.
- U nas już nie ma takich możliwości. U nas policja jest naprawdę grzeczna – stwierdził Loranty.