Nie milkną echa skandalu, do którego doszło po zakończeniu meczu AZ Alkmaar-Legia Warszawa. Wyjątkowo ostre słowa w kierunku holenderskiej policji wygłosił w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego" 41-krotny reprezentant Polski, Radosław Kałużny. Emerytowany piłkarz nie omieszkał również ostrzec kibiców AZ przed przyjazdem do Warszawy.
Kałużny skomentował najnowsze materiały opublikowane przez warszawski klub, na których widać holenderskich policjantów atakujących prezesa Legii, Dariusza Mioduskiego. W wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego" były zawodnik m.in. Wisły Kraków nie gryzł się język, porównując działania służb pracujących w Alkmaar do PRL-owskiej milicji. A i tak były to jedne z najłagodniejszych określeń użytych przez Kałużnego.
- Przecież ten atak policji, pobicie prezesa Legii Dariusza Mioduskiego, to niebywały skandal i bydło w wykonaniu holenderskiej policji. A raczej milicji. Wyobraża pan sobie, żeby u nas na którymkolwiek stadionie w dzisiejszych czasach po mordzie oberwał na przykład prezydent Aston Villi? Ja też nie - mówił Kałużny.
Zdaniem byłego piłkarza, konsekwencje podobnego incydentu w Polsce byłyby dużo większe, niż to, jak w jego mniemaniu zakończy się skandal z Alkmaar. Kałużny na łamach "Przeglądu Sportowego" stwierdził, że gdyby analogiczna sytuacja zdarzyła się w Warszawie, Legia zostałaby natychmiast wyrzucona z europejskich pucharów, a stadion przy ul. Łazienkowskiej zostałby zamknięty dla kibiców na kilka sezonów. Chwilę potem dodał, że, w jego opinii, UEFA wyciągnie wobec AZ znacznie mniejsze konsekwencje.
Kałużny podzielił się też z "Przeglądem Sportowym" swoimi przewidywaniami co do tego, jak mogą zostać przywitani holenderscy kibice, którzy zdecydują się przyjechać na rewanżowy mecz między Legią a AZ (spotkanie w Warszawie odbędzie się 14 grudnia). Były kadrowicz uważa, że fanów i działaczy klubu z Alkmaar może czekać piekło zgotowane przez kibiców Legii.
Po tym, co się stało w Holandii, trudno spodziewać się, by goście zostali podjęci w przyjaznej atmosferze. Raczej będą się czuć, jak czuliby się dziś kibice klubu z Rosji na meczu na Ukrainie. Lepiej, by kibice z Holandii i oficjele Alkmaar zostali w domu, bo komuś, kto ma w pamięci, jak legioniści zostali potraktowani w Holandii, mogą puścić nerwy.
Oliwy do ognia dolały ogłoszone właśnie pierwsze decyzje dyscyplinarne po ubiegłotygodniowym meczu AZ Alkmaar - Legia Warszawa w Lidze Konferencji. UEFA zdecydowała się nałożyć kary na... wicemistrza Polski. Ekipa z Łazienkowskiej zapłaci 15 tys. euro za "zakłócanie spokoju publiczności", a kibice stołecznego zespołu nie wezmą udziału w kolejnym meczu wyjazdowym rozgrywanym pod egidą UEFA.
Jak kuriozalnie zaznaczono, sankcje nie mają związku z wydarzeniami, które miały miejsce przed stadionem, już po zakończeniu spotkania.
Treść postanowienia ogłosili członkowie Komisja Kontroli, Etyki i Dyscypliny UEFA.
"Nałożenie na Legię Warszawa kary w wysokości 15 tys. euro i zakazanie Legii Warszawa sprzedaży biletów kibicom wyjazdowym na kolejny mecz w rozgrywkach UEFA za zakłócanie spokoju publiczności" - to zasadniczy fragment komunikatu.
"Decyzja ta jest niezależna od toczącego się śledztwa w sprawie incydentów, które miały miejsce po meczu. Dalsze informacje dotyczące tego dochodzenia zostaną udostępnione w odpowiednim czasie" - czytamy.
Kibice Legii nie wybiorą się więc do Bośni i Hercegowiny na mecz ze Zrinjskim Mostar. Spotkanie odbędzie się 26 października.
Tutaj moment agresywnego ataku holenderskiej policji na Prezesa @LegiaWarszawa D.Mioduskiego !!! Absolutny skandal. Została naruszona także nietykalność cielesna kilku zawodników i członków sztabu zarówno przez ochronę jak i policję. Sytuacja bez precedensu. pic.twitter.com/qIceazjxWu
— Jarek Jankowski (@JJ1916JJ) October 5, 2023