Naczelni największych tygodników w obronie aresztowanych dziennikarzy
"Trudno nie uznać wydarzeń w PKW za formę zastraszania dziennikarzy" – pisze Sylwester Latkowski, redaktor naczelny tygodnika "Wprost". Paweł Lisicki kierujący redakcją "Do Rzeczy" mówi z kolei, że "przedstawiciele rządu i sekundujący im propagandziści rozpoczęli kampanię zastraszania".
Przypomnijmy, że w miniony czwartek późnym wieczorem policja wyprowadziła z siedziby Państwowej Komisji Wyborczej osoby, które w proteście zajęły salę konferencyjną PKW. Zatrzymanych zostało 12 osób, a wśród nich dziennikarz Telewizji Republika Jan Pawlicki, który nie brał udziału w okupacji siedziby PKW, a jedynie wraz z redakcyjną koleżanką Martą Jeżewską relacjonowali to wydarzenie.
Zatrzymano również fotoreportera Polskiej Agencji Prasowej Tomasza Gzella.
Przez kilkanaście godzin od zatrzymania nie można było ustalić, dokąd przewieziono obu dziennikarzy, bo policja przekazywała mylące komunikaty.
W sobotę odbyła się pierwsza rozprawa Pawlickiego i Gzella, którzy usłyszeli zarzuty "zakłócania miru domowego".
W związku z zatrzymaniami kierownictwo redakcji Telewizji Republika wystosowało apel w obronie Pawlickiego i Gzella.
Jak jednak zauważa redaktor naczelny "Wprostu", "część środowiska dziennikarskiego nadal patrzy na sprawę poprzez swoje upodobania polityczne", dodając, że "gdyby nie zatrzymanie fotoreportera PAP, w ogóle byłoby cicho o zatrzymaniu TV Republika".
Latkowski jest przekonany, że policja celowo zatrzymała naszego dziennikarza. "Jak to możliwe, że zatrzymaliście wybiórczo fotoreporterów i dziennikarzy? Innych zostawiliście w spokoju. Operatora kamery, który zarejestrował zatrzymanie dziennikarza TV Republika, policja zostawiła w spokoju" – przytacza Latkowski swoją rozmowę z wysokim przedstawicielem policji.
Podsumowując postępowanie organów sprawiedliwości wobec Pawlickiego i Gzella, redaktor naczelny "Wprostu" pisze, że "Władza zaczyna robić, co chce i tak traktować media jak w Rosji i na Białorusi". Dodaje, że po zatrzymaniu dziennikarzy PAP i TV Republika wartość legitymacji prasowej "spadła do zera".
Z kolei Paweł Lisicki pisze, że zatrzymania władza wykorzystuje, by odwrócić uwagę od własnej nieudolności. "W ten sposób demonstranci zostali uznani za ekstremistów, radykałów, a nawet terrorystów. Temu też służyły zatrzymania dziennikarzy przez policję, przede wszystkim reporterów telewizji Republika i Radia Wnet. W całej tej operacji, obawiam się, chodzi o przerzucenie odpowiedzialności na opozycję, w tym również PiS, którą rząd i zjednoczone z nim media chcą oskarżyć oburzenie państwa" – pisze redaktor naczelny "Do Rzeczy".
"Zamiast dyskutować o słabości państwa, próbuje się stworzyć wizję zagrożenia prawicowym ekstremizmem" – podsumowuje Lisicki.