Brzuchy niewiele mają tu do rzeczy, bo nie o tkankę tłuszczową się spieramy (ta jest rzeczywiście sprawą tego, kto ma jej za dużo), ale o ręce, nogi, bijące serce, mózg i ciało innego człowieka, który jest likwidowany w trakcie aborcji – podkreśla redaktor naczelny TV Republika Tomasz Terlikowski. Publicysta odnosi się w ten sposób do hasła feministek "Mój brzuch - moja sprawa". Jak dodaje, równie bezzasadny jest trwający atak na polskich biskupów, bo to nie oni są autorami ustawy o zakazie zabijania nienarodzonych dzieci.
Redaktor naczelny TV Republika odniósł się do ataku na hierarchów Kościoła katolickiego przeprowadzanym w związku z ustawą dot. pełnej ochrony życia. Jak ocenił, "bicie w biskupów w kwestii aborcji jest absurdalne". "Nie biskupi napisali projekt ustawy, a świeccy. Nie biskupi od lat go promują, a świeccy. Nie biskupi wreszcie są w Polsce twarzami obrony życia, a jak najbardziej świeccy" – tłumaczy Terlikowski.
Publicysta wskazywał także na absurdalność hasła feministek "Mój brzuch - moja sprawa". "Brzuchy też niewiele mają tu do rzeczy, bo nie o tkankę tłuszczową się spieramy (ta jest rzeczywiście sprawą tego, kto ma jej za dużo), ale o ręce, nogi, bijące serce, mózg i ciało innego człowieka, który jest likwidowany w trakcie aborcji" – podkreśla.
Terlikowski wskazuje, że "wiedza o tym, jak wygląda dziecko w dwunastym tygodniu, i kim (tak, właśnie kim) jest już w pierwszych godzinach po zakończeniu procesu zapłodnienia nie wynika z katechizmu, ani z Objawienia, ale z genetyki". Jak dodaje, podobnie, jak świadomość, że od początku trudno mówić o poczętym człowieku, jako o zlepku komórek nie wynika z nauczania biskupów, a z embriologii.
"I ostatnia kwestia. Jeśli komuś wydaje się, że zastraszenie biskupów, zepchnięcie ich do ofensywy, cokolwiek zmieni, to jest w błędzie. Świeccy w tej sprawie są całkowicie autonomiczni, a wielu obrońców życia w ogóle nie ma nic wspólnego z Kościołem. I oni, tak jak i wierzący, będą nieustannie wołać" – kwituje.