Do wydarzeń doszło w Soczi. Milionerzy upozorowali własną śmierć, ponieważ bali się, że zamorduje ich syn. Powodem miała być chęć zdobycia spadku.
Wyrodny syn chciał odziedziczyć spadek, więc wynajął zabójcę. Płatny "kiler" był jednak podstawionym policjantem. Po wykonaniu "zlecenia" pokazał młodemu mężczyźnie zdjęcia zakrwawionych ciał. Z tym, że wszystko było upozorowane niczym scena do filmu.
– Zginąć miała nawet 10-letnia siostra. Pieniądze miały przypaść tylko jednemu dziecku. Ustalając szczegóły z zamachowcem wskazał mu umiejscowienie kamer i podpowiedział, jak uniknąć pilnujących domu psów - donosi dziennik "Metro".
– Rzekomy zabójca umówił się na spotkanie z klientem na parkingu. Siedząc w samochodzie pokazał mu zdjęcia "zabitych" rodziców. Syn ucieszył się i obiecał zapłacić ustaloną stawkę (równoważną 180 tys. zł) po otrzymaniu spadku. Po tych słowach został zatrzymany - dodaje gazeta.
Okazuje się, że to nie była jego pierwsza próba pozbycia się rodziny. Raz otruł ojcu herbatę, ale ten się zorientował, potem próbował zabić najbliższych oparami rtęci. 22-latek twierdzi, że rodzice nie byli tak hojni, jak on sobie by tego życzył.