Migranci z przystanku, dzięki pomocy polskich lewicowców ruszyli w Polskę. Byli też w McDonaldzie
Robi się coraz bardziej niebezpiecznie. A to z powodu niekontrolowanego napływu nielegalnych migrantów, który w ostatnich tygodniach przybrał na sile. Koalicja 13 grudnia specjalnie nie robi nic, by zapewnić Polakom bezpieczeństwo, polscy radykalni lewacy przewożą (zapewne nie za darmo) migrantów w głąb kraju, bądź na granice zachodnie. A ci co zostają w Polsce liczą na zasiłek godny krajów europejskich.
Szokującą informację podały Wirtualne Media. Okazało się, że nielegalni migranci z grupy koczującej na przystanku w Czerlonce koło Białowieży nie zostali cofnięci na Białoruś, ale po przesłuchaniu i niby złożeniu wniosków o nadanie statusu uchodźcy pojechali w głąb Polski, wcześniej odwiedzając restaurację McDonald's w Białymstoku. A to wszystko za sprawą dzielnej Agaty Kluczewskiej z lewicowej organizacji humanitarnej, która pomaga migrantom zwiedzać Polskę.
Pamiętamy dobrze ostatnie obrazki z Białowieży. Grupa migrantów okupująca lokalne przystanki, nie pozwalająca normalnie z nich korzystać. Mieszkańcy bali się i boją nadal "wyjść wieczorami na ulice, a przez to, że przystanek jest ciągle okupowany, dzieci boją się tam stanąć, by zabrał ich autobus szkolny" - relacjonowały media lokalne.
No i znalazło się rozwiązanie, które od dawna jest stosowane, czyli pomoc aktywistów lewicowych. Niby owe przystanki okazały się …. Punktami orientacyjnymi dla nielegalnych migrantów, gdzie potulnie i cierpliwie czekają na pomoc prawną w złożeniu wniosków o objęcie międzynarodową ochroną. Tak, tak. A prawo polskie? Mówi jasno: Do czasu rozstrzygnięcia wniosku o przyznanie statusu uchodźcy migranci mogą przebywać w ośrodkach wskazanych im przez SG. Od decyzji urzędników lub sądu, a także okoliczności zatrzymania zależy, czy są to ośrodki otwarte, czy zamknięte. I co ważne, jeśli migranci chcą dostać się do Polski, muszą przejść granicę nie na dziko, ale przez punkty kontrolne. I to nazywa się prawem. Jeśli migranci przechodzą nielegalnie, powinni być odsyłani poza grancie Polski. Zwłaszcza ci, którzy mienią się doktorami, inżynierami.
W Polsce największym problemem są osoby z organizacji niby humanitarnych. W mediach coraz częściej pojawią się informacje o tym, że te osoby uczestniczą po prostu w procederze nielegalnym czyli przewożą ludzi za pieniądze. Pytanie zasadnicze do polskich służb. Czy macie nad tym kontrolę? Czy wiecie ilu lewicowych aktywistów jest zamieszanych w proceder handlu ludźmi, bo tak to prawnie jest nazwane.
Agata Kluczewska, lewicowa wolontariuszka z Podlaskiego Ochotniczego Pogotowia Humanitarnego mówi wp: - Pojechali do placówki Straży Granicznej, tam przeprowadzono z nimi wywiad, który jest podstawą wszczęcia procedury o udzielenie ochrony międzynarodowej. Przygotowano im tymczasowe dokumenty i wskazano ośrodek recepcyjny. Ponieważ ośrodki recepcyjne są w innych województwach, odebraliśmy ich i zawieźliśmy do Białegostoku. W poście na Facebooku opisała, że zawiozła migrantów na obiad do McDonalda. Podczas posiłku "jakiś zaniepokojony obywatel zgłosił obecność chłopaków". Następnie do restauracji przyjechał patrol policji, aby sprawdzić dokumenty obcokrajowców. I takich obrazów będziemy mieć coraz więcej.
Większość Polaków zdecydowanie opowiada się za tym, by nielegalnych migrantów odsyłać tam skąd przybyli. W tym wypadku oczywiście na Białoruś. Jedynie 19 proc. Jest za tym, co zafundował Polakom Tusk czyli przyjmowaniem ich i obdarowaniem nachodźców większym wsparciem materialnym niż zwykłych Polaków. Bo okazuje się, że jeden przybysz z dalekiego wschodu może u nas liczyć na naprawdę pokaźny grosz. "Jeżeli Polska będzie zmuszona zapewnić migrantom taki sam socjal jak w Niemczech, to będzie musiała płacić za jednego minimum 2455 PLN zasiłku bezterminowo (Polak dostanie 1622, ale tylko przez pół roku), do tego odpowiednik kindergeld w wysokości 1088 (Polak 800+)", czytamy na Twitterze byłego korespondenta TVP w Niemczech Cezarego Gmyza. To próba zatrzymania nieegalnych migrantów w Polsce. Dobrze to wiedzą oligarchowie europejscy i sam Tusk. Kiedy migranci zobaczą, że w Polsce mają taki sam social jak w Niemczech nie będą próbować przedostawać się do Niemiec. Zostaną u nas, czy to na przystankach, na ulicach demolując samochody zaczepiając przechodniów.
A my od 1 lipca dostaniemy po kieszeni, jak mało kto w Europie. Podwyżka za prąd, gaz, żywność. Czas wakacji może skutecznie doprowadzi Polaków, zwłaszcza tych którzy oddali swój głos na partię Tuska czy Szymona to szokowej refleksji. Uśmiechnięta Polska ma oblicze coraz bardziej bezzębnej biedy!