Michalkiewicz: Przypadek Roberta Greya to samo centrum mojej ulubionej teorii spiskowej!
– Chciałbym zwrócić uwagę, że nie jest to przypadek bez precedensu, w naszym nieszczęśliwym kraju, że zatrudniania na wysokich stanowiskach rządowych obywateli obcych państw – mówił w Telewizji Republika Stanisław Michalkiewicz.
Gośćmi Marcina Bąka we wczorajszym "Politycznym Podsumowaniu Dnia" byli prawnik i publicysta, Stanisław Michalkiewicz oraz dr Rafał Brzeski – politolog.
Kilka dni temu doszło do dymisji Roberta Greya, który pełnił funkcję podsekretarza stanu od 30 września br. i odpowiadał za dyplomację ekonomiczną oraz politykę amerykańską i azjatycką. "Gazeta Wyborcza" spekulowała, że Grey współpracował ze służbami USA, czemu MSZ stanowczo zaprzeczył.
– To samo centrum mojej ulubionej teorii spiskowej. Chciałbym zwrócić uwagę, że nie jest to przypadek bez precedensu, w naszym nieszczęśliwym kraju, że zatrudniania na wysokich stanowiskach rządowych obywateli obcych państw – mówił Stanisław Michalkiewicz. – Pierwszym przypadkiem, który w tej chwili sobie przypomniałem, był wówczas wiceminister obrony narodowej, Radosław Sikorski, który był w rządzie Jana Olszewskiego funkcjonariuszem i był poddanym brytyjskim – zwrócił uwagę. – Dumnym, jak sam napisał o sobie – "dumnym poddanym Korony Brytyjskiej" – przypomniał dr Brzeski. – Dopiero potem zrzekł się tego poddaństwa brytyjskiego i akurat w MON budziło to rozmaite znaki zapytania i wątpliwości – dodał Michalkiewicz.
Publicysta przypomniał drugi taki przypadek, czyli gabinet cieni PO z 2007 roku. – Tam kandydatem na ministra finansów był pan Zbigniew Chlebowski, późniejszy bohater afery hazardowej. On miał być ministrem finansów, ale ni stąd, ni zowąd, pojawił się jeździec znikąd – pan Rostowski – który był poddanym brytyjskim, a potem tego poddaństwa się nie zrzekł, został ministrem finansów, a nawet wicepremierem. Czy on też był współpracownikiem wywiadu brytyjskiego? Tego nie wiemy, on nigdy nie wypowiadał się w ten sposób, taki kategoryczny, gdyby np. zaprzeczył, że na pewno nie był konfidentem wywiadu brytyjskiego, no to już nie wypadałoby go o to dopytywać – wyjaśnił.
– Teraz mamy trzeci przypadek z panem Robertem Greyem. Jeśli dobrze sobie przypominam, to jego nominacja zbiegła się z wizytą pana prezydenta Dudy w Chinach, nie wiem czy był to przypadek, ale jeśli Polska już tam zaczęła kombinować z Chinami przy "jedwabnym szlaku", to być może nie przypadkowo został pan Grey wiceministrem odpowiedzialnym za politykę ekonomiczną państwa. Trochę nieprzyjemnie uderzyła mnie ta ostentacja, bo to, że nasz nieszczęśliwy kraj, jest penetrowany przez służby innych państw, to jest to już taki standard, do którego się przyzwyczailiśmy, ale wydaje mi się, ze nasz najważniejszy sojusznik, jednak nie ośmieliłby się, żeby wstawić swojego agenta, żeby obstawiał ministra – dodał Stanisław Michalkiewicz.