Zaczęło się przesłuchanie Michała Tuska – obecnie przedsiębiorcy, a wcześniej pracownika gdańskiego lotniska im. Lecha Wałęsy i Linii Lotniczych OLT Express.
"Marcina P. poznałem w listopadzie 2011, kiedy jako dziennikarz Gazety Wyborczej dowiedziałem się, że Amber Gold otwiera linie lotnicze. Skontaktowałem się z nim, by porozmawiać na temat tego wydarzenia. Przez 6 lat pracy dziennikarskiej pisałem 1-2 teksty dziennie. Tego było dużo, więc nie przywiązywałem szczególnej uwagi do wywiadu z właścicielem Amber Gold."
Michał Tusk zaprzeczył sobie, mówiąc najpierw, że nie wiedział o przestępczej działalności Marcina P., czuł jedynie podejrzaną "otoczkę" wokół jego działalności
"O tym, że Marcin P. jest osobą łamiącą prawo wiedziałem już w listopadzie 2011 roku" - czyli wtedy, kiedy zapoznał się z twórcą Amber Gold. Wiedziałem o jakimś wyroku wobec niego. Wiedziałem też o AG jako o firmie, która ma przestępczą otoczkę.
Świadek odniósł się również do danych osobowych, którymi jakoby się posługiwał:
"Nie podawałem się za osobę Józefa Bąka. Nie pamiętam, żadnego maila, w którym bym się tak podpisał. Nie posługiwałem się tym nazwiskiem, tylko używałem skrzynki pocztowej pod taką nazwą. Założyłem ją sobie w 2 klasie liceum. W rozmowie z Marcinem Plichtą używałem skrzynki z Wyborczej, a potem korzystałem ze skrzynki prywatnej, potem lotniskowej".
Michał Tusk odniósł się do maila, w którym pisał o "przywaleniu" Polskim Liniom Lotniczym, jako naturalnej konkurencji dla spółki, w której pracował Tusk:
– Pracowałem i dla gdańskiego lotniska i dla OLT Express, więc moje zadania wymagały ich podziału. Działałem by zadowolony był Port Lotniczy i spółka OLT Express, więc musiało się to odbyć kosztem narodowego przewoźnika PLL LOT. Dla portu lotniczego działałem na rzecz wszystkich przewoźników, a pracując dla OLT Express wykonywałem zadania, które były zgodne z polityką tylko tego przewoźnika – tłumaczył się M. Tusk
Świadek opowiedział też o jego zainteresowaniu branżą lotniczą, skąd decyzja by obserwować tę tematykę w nawiązaniu do OLT Express i pracy na lotnisku:
– Transportem interesuję się od urodzenia, ale praca w Gazecie Wyborczej dała mi poznać ludzi z tego środowiska lotniczego. Mój dziadek był kolejarzem, stąd moje zainteresowanie. A OLT Express zainteresował mnie gdy powstawał i gdy się o tym dowiedziałem, zacząłem obserwować tę spółkę. Amber Gold też obserwowałem, patrzyłem na kurs złota, myślałem wtedy, że OLT Express stoi na solidnych podstawach – opowiadał
Michał Tusk powiedział, jak wyglądała sprawa oferty pracy dla OLT Express:
– Prezes Kloskowski poinformował mnie, że OLT potrzebuje specjalistów do pracy. Efektem tej rozmowy było moje spotkanie z Plichtą i Frankowskim, więc skorzystałem z ich propozycji. O stosunku pracy decydowałem raczej samodzielnie by założyć działalność gospodarczą w celu pracy w OLT – mówił – od razu mnie nie zatrudniono. Negocjowaliśmy warunki. Nie pamiętam do końca tych rozmów, ale chęć pracy tam była moją inicjatywą. Współpracę z Marcinem P. podjąłem ze względu na ciekawość i realizację tematu, który mnie interesował. Podejmując taką decyzję nie zgrzeszyłem.
Powiedział również o stosunku swojego ojca - Donalda Tuska do tego, że świadek kończy pracę dziennikarską na rzecz pracy w lotnictwie:
– Tata był zasmucony, że nie będę już dziennikarzem – odpowiedział lakonicznie – tata uznał, że pójście do tej pracy jest nie mądre. Razem wiedzieliśmy, że ta praca to lipa. Wiedzieliśmy, że KNF wydał ostrzeżenie wobec Amber Gold.
Opowiedział o kontaktach z Marcinem P.:
"Jedyny mój kontakt z Plichtą był za moich dziennikarskich czasów, potem doszło do dwóch spotkań i kilku maili"
Przesłuchiwany powiedział, kiedy dowiedział się o kłopotach AG i OLT:
– O Amber Goldzie wiedziałem już w 2011r., gdy rozmawiałem z Plichtą a propos tworzenia OLT. Miałem świadomość, że znajduje się na liście ostrzeżeń KNF-u. O OLT przeczytałem, że nie płaci za catering, zalega z opłatami wobec lotniska, że ogranicza mocno swoją działalność – mówił i dodał – Wiedziałem o pewnych zastrzeżeniach medialnych o tym, że natura tej firmy może być podejrzana. Nie poinformowałem prezesa Kloskowskiego o tych nieprawidłowościach, ale myślę, że tak jak wielu innych ludzi na lotnisku, miał świadomość tego biznesu
Zeznania przerwał na chwilę Roman Giertych - reprezentujący Michała Tuska:
– Mój mocodawca jest w sporze sądowym z p. Suskim, ponieważ nazwał go osobą podejrzaną, co jest nieprawdą. Chcemy by p. poseł wspomógł w ramach zadość uczynienia WOŚP kwotą 50.000 zł – powiedział Giertych przekładając na ręce Komisji dokumenty sądowe, które miałby być ugodą pomiędzy Markiem Suskim, a Michałem Tuskiem. Do uścisku dłoni nie doszło, ponieważ komisja uznała, że to nie czas na prywatne porachunki.
Świadek powiedział o 4 milionach, które OLT było dłużne wobec lotniska w Gdańsku:
"Gdyby nie było OLT tej kary by nie było, ale też nie byłoby przychodów dla lotniska".
Michał Tusk enigmatycznie powiedział o zakresie posiadanej wiedzy na temat strategii OLT Express, a w zasadzie odwołał się do zasięgu swoich kompetencji:
– Nie miałem dostępu do żadnych umów, które wystosowywało OLT Express w stosunku do lotniska w Gdańsku, więc są rzeczy, na które nie miałem wpływu. Wiedzę, jakie były statystyki lotów WizzAira i RayanAira miałem z ogólnodostępnych materiałów tych spółek. Miałem dostęp do szkoleń, arkusza z danymi, które lotnisko miało jaki ruch. Nie miałem dostępu do żadnego systemu – tłumaczył i dodał – Realizowałem typowy kontrakt menadżerski. To były zadania analityczne, związane z rozwojem działalności OLT, tworzyłem siatkę połączeń. Odpowiadałem również za PR firmy. To, że pracowałem równocześnie dla lotniska i dla OLT nie było żadną tajemnicą.
Przesłuchiwany M. Tusk wykazał rolę swojego ojca w jego ścieżce zawodowej:
– Mój ojciec nie był zaangażowany ani w moją pracę w GW, ani w pracę na lotnisku, ani w pracę dla OLT Express. Sam sobie z tym radziłem, nie potrzebowałem protekcji ojca. Sam był sceptycznie nastawiony co do mojej pracy dla Marcina P., ja się tego ryzyka podjąłem – mówił
Świadek wyznał dosyć znaczące zdanie w powiązaniach AG z OLT:
– Nie chciałem ukrywać mojej współpracy z Amber Gold - to była jedna ze spółek, która współpracowała z OLT Express, bo obie były spółkami Marcina P. – wyznał – ja i ojciec wiedzieliśmy o ostrzeżeniu KNF-u przed Amber Goldem, dało się wyczuć w pewnym momencie "szwindel" - dopowiedział
– Zdjęcie, na którym jakoby przyjmuję kopertę od Marcina P. w pewnym kinie, jest nieprawdziwe. Niczego nie przyjąłem. – M. Tusk zaprzeczył temu, że spotkał się z Marcinem P. by przyjąć łapówkę. Takie zeznania złożył niejaki Malinowski
M. Tusk odpowiedział na pytanie, czy Wyborcza reklamowała za pieniądze spółkę OLT Express
– Wywiad, który zrobiłem z władzami Amber Gold w większości został przygotowany przez mojego kolegę z redakcji. To, że pozwoliłem p. Frankowskiemu na dowolną edycję wywiadu, nie powinno mieć miejsca – tłumaczył, jak wyglądały kulisy sporządzenia wywiadu z Jarosławem Frankowskim – nie uważam, żeby to była ukryta reklama, OLT zapłaciło Wyborczej za to - nie wydaje mi się – kontynuował M. Tusk
Przesłuchiwany świadek wspomniał również postawę Marcina P. i wykorzystanie osoby młodego Tuska jako "tarczy" przy badających sprawie mediach i prokuraturze:
– Marcin P. chciał wykorzystać moje nazwisko, żeby spowolnić działania prokuratury i mediów, a ja teraz muszę się spowiadać z tego, co robiłem w OLT. Moja sprawiedliwość jest traktowana na równi z postawą Marcina P. Gdybym miał inne nazwisko, nie byłoby to tak popularne – tak powiedział o Marcinie P. Michał Tusk
Zeznania Michała Tuska będą aktualizowane.