Chrystus nieraz doświadczał trudności. Otaczający go ludzie nie rozumieli, o czym mówi. Często czekali tylko na cuda i pocieszające słowa, ale kiedy Jezus starał się im wyjaśnić, na czym polega Jego misja, kiedy padały z Jego ust słowa trudne do zniesienia, zaczynali Go opuszczać, a nawet prześladować. Doszło aż do oskarżenia o bluźnierstwo i niemal do ukamienowania Chrystusa. Wreszcie skończył na krzyżu...
Czasami zastanawiam się, jak by to było, gdyby dziś na ulicach polskich miast Jezus Chrystus zaczął głosić Dobrą Nowinę, wybierać uczniów, karcić za zło, wzywać do nawrócenia, działać cuda. Gdyby wszedł do kościołów i z ambon zaczął wołać, że jest Synem Boga, wzywać, by z Nim pójść na dobre i na złe.
I dochodzę do wniosku, że tak właśnie jest – On dziś na ulicach naszych miast, z ambon i z ekranów telewizji, z radioodbiorników, z Internetu, z różnych przeróżnych miejsc mówi za pośrednictwem Kościoła. Mówi rzeczy niewygodne, mówi o sprawach niezrozumiałych, o tym, żeby radykalnie pójść za Nim. Zmienić się, zmienić swe życie. Spróbować zrozumieć tajemnicę zbawienia, wejść w kontakt z Ojcem – z Bogiem Stwórcą, z Panem praw natury, praw moralnych, praw ludzkich.
I niestety my dzisiaj, mimo że 2 tysiące lat chrześcijaństwa minęło, nadal reagujemy tak jak tłum z Ewangelii, który chciał uciszyć Jezusa kamieniami i groźbą śmierci. Kościół dziś jest prześladowany i nieustannie mu się grozi. Blokuje się chrześcijańskie media i komunikaty, zamyka instytucje działające po chrześcijańsku albo utrudnia się im działanie, publicystów się oskarża czy nawet więzi. Na szczęście w Polsce jeszcze się chrześcijan nie zabija. Kościół przeżywa te trudności „tylko dlatego”, że są w nim ludzie Chrystusa mówiący głośno i dobitnie o prawdzie. „Tylko dlatego”, że głosi Chrystusa Zmartwychwstałego, który jest królem ludzkich serc, ludzkich praw, ludzkich wyborów. Kościół jest kamienowany, odkąd Jezus z Nazaretu powołał go do istnienia. Na szczęście nadal odważnie głosi prawdę, wierząc – jak prorok Jeremiasz, że Bóg wymierzy sprawiedliwość, że przyjdzie dzień, w którym „prześladowcy ustaną i nie zwyciężą. Będą bardzo zawstydzeni swoją porażką, okryci wieczną i niezapomnianą hańbą”.
Wielki Post to czas nawrócenia, przepracowania na nowo spraw trudnych, zaniedbanych, zapomnianych. Mnie prześladują myśli i słowa ludzi, którzy wciąż walczą z Kościołem. Mówią, że jego istnienie nie ma sensu, że jest pełen złoczyńców, że jest terenem sprzyjającym nadużyciom, że nie jest już świętą wspólnotą uczniów Chrystusa. Prześladują mnie słowa moich wierzących współbraci i sióstr, którzy mówiąc: idę za Chrystusem, nieustannie lustrują i oceniają księży, siostry zakonne, członków swoich rodzin, którzy nie przykładają się do podnoszenia jakości życie duchowego. Prześladuje mnie każdy gest buntu wobec praktyk religijnych, wobec nauczania Kościoła, wobec słów Chrystusa. I wyjątkowo ciężko przychodzi mi to znosić w tym roku.
Dlatego nieraz bliskie mi są słowa Psalmu 18:
„Ogarnęły mnie fale śmierci
i zatrwożyły odmęty niosące zagładę,
opętały mnie pęta otchłani, schwyciły mnie sidła śmierci."
Ale to słowa Chrystusa, który mówi, że jest Bogiem Zwycięzcą, przekonują mnie, że strach i lęk, nawet podczas prześladowań to tylko próba wiary. Tylko i aż. Taka próba wiary, która nie polega na jej utracie, walce o jej odzyskanie, ale na wytrwaniu w wierności Kościołowi i Chrystusowi w Kościele. Właśnie tu, gdzie najczęściej obrywam po sercu i duszy. Nie wszyscy potrafimy przejść tę próbę z wołaniem do Boga:
„Miłuję Cię, Panie, mocy moja,
Panie, opoko moja i twierdzo, mój wybawicielu.
Boże, skało moja, na którą się chronię,
tarczo moja, mocy zbawienia mego i moja obrono.”
Kiedy przychodzą trudne czasy dla naszej wiary, łatwiej odwrócić się od Boga, niż przetrwać w ciszy i skupieniu Jego milczenie. A najprościej zacząć od zwrócenia się przeciwko Kościołowi. W miejsce zaufania i modlitwy stawiamy lęk i rozpacz. Zamiast ufać i ćwiczyć się w wytrwałości, wybieramy poddawanie się zwątpieniom, brak myślenia z perspektywy zbawienia nas samych. My Polacy jeszcze nie musimy aż tak się bać, nikt nam nie pali świątyń, nie strzela w głowę za fakt praktykowania wiary. Fakt, że ostatnio częściej słyszy się o profanacjach kościołów czy o pobiciach osób duchownych... Ale nadal możemy praktykować wiarę w wolności.
Mimo to jesteśmy czasami tchórzami. Chyba gorszymi niż ci, którzy w obawie o swoje życie i o los swoich rodzin nie przyznają się do Chrystusa. My żyjemy w kraju, gdzie panuje pokój, a Kościół katolicki i kościoły chrześcijańskie nadal mają prawo istnieć obok innych wyznań. Gdzie prześladowanie chrześcijan odbywa się w sposób – nazwałabym to nieco ryzykownie – jeszcze cywilizowany.
Może zatem warto się nad tym zastanowić… kiedy to ja biorę kamień i rzucam w Chrystusa uznając, że właśnie przesadził? Kiedy to ja prześladuję mój Kościół, rzucając w niego oszczerstwami, oskarżeniami, zwątpieniem, brakiem zaangażowania, brakiem miłosierdzia? Kiedy to ja, zamiast dokładać cegłę do budowli Królestwa Bożego, wyjmuję ją z muru i rzucam nią w budowniczych? Kiedy ja, zamiast wesprzeć prześladowanych w wierze przyjaciół, odwracam się od nich, porzucam, nie chcąc się narażać? Zwykła dyskusja na imieninach u cioci może nagle stać się polem, gdzie ja chrześcijanin staję przed dylematem – przyznać się, że nie stosuję środków antykoncepcyjnych, że jestem przeciwnikiem aborcji, że nie można naśmiewać się z upadających w wierze matek, sióstr, wątpiących księży, zgubionych owiec ze stada Pana? Czy może inaczej… Może to ja tyko czekam na okazję, by pastwić się nad postawą prawowiernych, wierzących nauce Kościoła? Może to ja stoję w tłumie, z kamieniem w ręku i tylko czekam na okazję, by rzucić nim w uczniów Chrystusa? A może w Niego samego?
*
Boże, poprzez tajemnicze zrządzenie Twej Miłości,
pozwoliłeś swemu Kościołowi uczestniczyć w cierpieniu Twego Syna,
wzmocnij nasze Siostry i Braci, którzy z powodu swej wiary są prześladowani.
Obdarz ich swoją mocą i wytrwałością, aby w każdym ucisku
pokładali w Tobie całą swą ufność, a w cierpieniu wiernie świadczyli o Tobie.
Podaruj im radość z uczestnictwa w ofierze Chrystusa
i obdarz pewnością, że ich imiona są zapisane w Księdze Życia.
Daj im siłę do naśladowania Chrystusa, która wesprze ich w dźwiganiu Krzyża,
a w utrapieniu ustrzeże ich chrześcijańską wiarę.
Przez Chrystusa Pana naszego.
Amen
(modlitwa za prześladowanych chrześcijan)