Manowska miażdży ustawę Hołowni i ujawnia plan „koalicji 13 grudnia”
Czy rządzący planują siłowe przejęcie Sądu Najwyższego? Małgorzata Manowska, I prezes SN, nie ma co do tego wątpliwości. W ostrym wywiadzie dla portalu money.pl miażdży projekt Szymona Hołowni i ujawnia kulisy planu „koalicji 13 grudnia”, która – jak twierdzi – chce podporządkować wymiar sprawiedliwości partyjnym interesom. - Oni widzą swoje korzyści w destabilizowaniu wymiaru sprawiedliwości – konstatuje.
Prezes Manowska w rozmowie z portalem odniosła się do zaproponowanej przez marszałka Sejmu, Szymona Hołownię, ustawy incydentalnej, która miałaby określać sposób orzekania przez Sąd Najwyższy w sprawie uznania ważności wyborów prezydenckich.
Projekt Hołowni to paraliż wyborczy na lata
Jej zdaniem, gdyby przedstawiony projekt ustawy wszedł w życie, a w sprawach protestów wyborczych orzekałby pełny skład trzech izb SN, proces ten zostałby całkowicie sparaliżowany i mógłby trwać nawet 6 lat.
- W 2020 roku wpłynęło 5 tysięcy protestów. Załóżmy, że podobnie będzie teraz i w pełnym składzie będzie orzekać około 70 sędziów. Niech każdy z nich ma tylko dwie minuty na wypowiedzenie swojego zdania - łącznie będzie to 2,5 tys. godzin. Zakładając orzekanie składu przez osiem godzin dziennie, zajmie to 1562 dni robocze, czyli sześć lat, bo rok ma 2080 roboczogodzin
– wyjaśniła prezes Małgorzata Manowska.
Co ważne, podkreśliła, że w ustawie znajdują się inne niebezpieczne zapisy, które mogłyby doprowadzić do sytuacji, w której Sąd Najwyższy w ogóle nie orzekłby w sprawie ważności wyborów. Chodzi o to, że projekt Szymona Hołowni przewiduje zniesienie terminu, w jakim powinna zostać podjęta uchwała dotycząca ważności wyborów. To oznacza, że sytuacja mogłaby zostać wykorzystana do tego, by w ogóle nie podjąć takiej uchwały.
– Obecnie obowiązuje termin 30 dni od momentu, w którym upłynie czas na składanie protestów wyborczych, co łącznie z czasem na wpływ protestów wynosi około półtora miesiąca. Natomiast jeśli takiego sztywnego terminu zabraknie, pojawia się pytanie, komu będzie służyć to, że Sąd Najwyższy będzie mógł procedować tak długo, jak chce
– ostrzega I prezes SN.
Wyroki TSUE jako narzędzie polityczne?
Nie zabrakło odniesień do bieżącego sporu o status sędziów, których politycy określają „NEO-sędziami”. Chodzi przede wszystkim o kwestionowanie poszczególnych izb SN jako niewłaściwie obsadzone, gdzie politycy powołują się na orzecznictwo europejskich trybunałów. Zdaniem sędzi Manowskiej w tej sprawie nie ma żadnych kontrowersji, a dla zrozumienia sytuacji „wystarczy przestrzegać prawa”.
- Nie można stosować politycznej, pokrętnej wykładni instrumentalizującej prawo dla doraźnych korzyści politycznych, przypisując mu treść, jakiej to prawo nie zawiera. Te różne wypowiedzi medialne o wyrokach TSUE czy ETPCz, a dotyczące Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych w kontekście wyborów są polityczną akcją obliczoną na to, by wprowadzić zamęt
– stwierdziła.
Jej zdaniem wątpliwości dotyczące funkcjonowania Sądu Najwyższego oraz jego poszczególnych izb podnoszą przede wszystkim politycy, którzy mają w tym konkretny interes i dążą do uzyskania wpływu na obszary będące w kompetencji Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Prezes Manowska proponuje rozwiązanie, które, jak twierdzi, może rozwiać wszelkie wątpliwości.
- Jeśli politycy mają wątpliwości to niechże uchwalą zmiany w prawie, które będą jednak zgodne z konstytucją, a nie wyłącznie będą czynić zadość ich politycznym apetytom
– powiedziała.
Manowska: „To niedopuszczalna segregacja
Oceniając sytuację w polskim sądownictwie po roku funkcjonowania „koalicji 13 grudnia”, wskazała, że problemem nie są sędziowie ani ich status, lecz politycy oraz ci przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości, którzy przekroczyli swoje kompetencje i zaczęli działać jak politycy. Podkreśliła swój sprzeciw wobec „segregacji” sędziów, uznając ją za nawiązanie do najbardziej mrocznych okresów w historii Polski.
- Nie uważam, by istniał problem z polskimi sędziami. To jest problem z polskimi politykami, także tymi w togach, którzy wychodzą i opowiadają jakieś brednie napędzane nienawiścią. Wymiar sprawiedliwości w Polsce działa (…) ale komuś to nie pasuje. Tymczasem pojawiają się informacje, że w warszawskich sądach tworzone są specjalne wydziały dla neonówek, a to jest wyrazem niedopuszczalnej segregacji kojarzącej się z naprawdę mrocznymi
– powiedziała prezes Manowska, odnosząc się do wyłączenia części sędziów powołanych po 2018 roku z orzekania w Sądzie Okręgowym w Warszawie.
Skala oraz liczba politycznych ataków na Sąd Najwyższy w ostatnich miesiącach nie miała precedensu w historii. Głównym celem tych działań stała się Pierwsza Prezes SN, którą próbuje się zmusić do ustąpienia przy pomocy postępowań karnych i dyscyplinarnych. Jak sama podkreśla, z prawnego punktu widzenia sytuacja jest jednoznaczna – przepisy prawa muszą być przestrzegane. Problemem jednak pozostają różne grupy nacisku, które dążą do osiągnięcia własnych korzyści, nie zważając na stabilność państwa.
– Jest tylko jedna droga wyjścia z tej sytuacji, o co apelowałam zarówno do poprzedniego rządu, jak i do obecnego: żeby po prostu usiąść i bez złości porozmawiać, zawrzeć jakieś porozumienie, by zgodnie z Konstytucją te wszystkie problemy rozwiązać. Tylko odnoszę wrażenie, że jest grupa aktywistów, również w wymiarze sprawiedliwości, która nie chce do tego dopuścić, bo oni widzą swoje korzyści w destabilizowaniu wymiaru sprawiedliwości
– podkreśliła I Prezes.
Źródło: Money.pl, Republika
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.