W filmie opieramy się na niepodważalnych badaniach naukowców, nie serwujemy bredni o pancernej brzozie. Nie możemy jednak zastąpić śledztwa, choć wiemy, że tego śledztwa nie ma – mówił na antenie Telewizji Republika Maciej Pawlicki producent filmu „Smoleńsk”.
Już jutro rozpoczynają się zdjęcia do produkcji „Smoleńsk”, filmu opowiadającego o zdarzeniu, do którego doszło 10 kwietnia 2010 roku. Jak mówił jego producent, film dotyka bardzo ważnych problemów społecznych i przestrzega przed tym, że „szybko możemy przekształcić w pół-Rosjan czy pół-Niemców”.
Pawlicki ubolewał nad pojawiającymi się z wielu stron utrudnieniami w realizacji filmu o katastrofie smoleńskiej. Tłumaczył to zjawisko strachem przed konfrontacją z Putinem, do której mogłoby dojść po ujawnieniu prawdziwych przyczyn tej tragedii.
– Doznajemy wielu przeszkód i przykrości. Wiąże się to z tym, że ludzie żyją teraz w większym strachu niż za głębokiej komuny, boją się Putina i konfrontacji z Rosją – mówił. Jak zauważył Pawlicki, jest jednak wielu ludzi, którzy mocno wspierają ten projekt, i dzięki którym można będzie doprowadzić „Smoleńsk” na ekrany kin.
– W filmie zagra prawie stu aktorów, pracuje z nami kilkaset osób, ogromna grupa ludzi chciałaby przyłożyć się do tego przedsięwzięcia – mówił. – Szala powoli przechyla się w nasza stronę. Co nas nie zabije, to nas wzmocni – dodał.
Pomimo braku dofinansowania z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, produkcja może ukazać się w kinach już jesienią. – Radzimy sobie dzięki inwestorom, jeśli dobrze pójdzie na jesieni film będzie w kinach – zapowiedział producent.