Wraz z Rafałem Ziemkiewiczem, o powołaniu komisji weryfikacyjnej w sprawie afery reprywatyzacyjnej, rozmawiali Mariusz Gieryj mpolska24.pl, Stanisław Janecki „W Sieci” i Łukasz Warzecha „W Sieci”
– Przy komisji weryfikacyjnej jest jedno niebezpieczeństwo. Co do tego, że taka komisja jest potrzebna to się zgadzam, szczególnie, że ta komisja ma być wyposażona w kompetencje nie zmieniania samemu decyzji reprywatyzacyjnych, ale o wnoszenie o ponownego otwarcie postępowania reprywatyzacyjnego, co może prowadzić do rewizji tej decyzji. Trochę się obawiam, żeby nie było jak z podatkiem handlowym, gdzie było wiadomo, że idea słuszna, ale jak ktoś mówił – zobaczmy z czym mieli problemy Węgrzy, odpowiedź była - nie ważne, robimy. No i nie wyszło. Prawna konstrukcja tej komisji jest dość nowatorska. Ona się opiera na regułach postępowania prawa administracyjnego, obawiałbym się tego, żeby wszystko było prawidłowo zorganizowane, żeby potem nie było łatwo naruszyć decyzji tej komisji, bo wtedy nie ma żadnego sensu – powiedział Łukasz Warzecha.
"Uważam że komisja jest potrzebna na użytek polityczny"
– Pytanie czy możemy mówić o tej komisji w kategoriach prawnych, czy raczej w kategoriach politycznych. Ja ją traktuję jako komisję, która jest potrzebna na użytek polityczny, postępowania będą trwały i to będzie się ciągnąć na przestrzeni lat, tego nie da się szybko załatwić. Ilość spraw, które będzie trzeba przed komisją przedstawić, plus ilość osób do przesłuchania, jest tak gigantyczna, że na pewno dojdziemy do końca kadencji – zauważa Mariusz Gieryj
"Jeśli to ma być chocholi taniec to nie ma ona sensu"
– Zauważ, że tam jednak, kiedy Zbigniew Ziobro prezentował tę komisję, to właśnie przedstawił skutek jej działania w postaci konkretnych, trzech możliwych rodzajów decyzji. Czyli zatwierdzamy, wnosimy o rewizję postępowania, to był jeden z trzech głównych punktów. To miała być kontra do tych, którzy mówili, że to ma być wyłącznie spektakl polityczny. Odpowiedź była taka, że komisja ma konkretnie doprowadzić do rozwiązania. Jeśli to ma być chocholi taniec to nie ma ona sensu. – odpowiada Łukasz Warzecha
"Jest grupa, która de facto ukradła, czyli funkcjonuje w roli pasera"
– Ja mam wrażenie, że chodzi teź o to, żeby osoby, które uzyskały mienie, miały za sobą pewne piętno. Jaki jest cel Jana Śpiewaka i stowarzyszenia „Miasto jest nasze”? Pokazanie, że jest grupa, która de facto ukradła, czyli funkcjonuje w roli pasera, co może sprawić, że podmiot, który nabył taką nieruchomość, będzie omijany szerokim łukiem, w transakcjach handlowych jako paser właśnie. To skuteczna metoda odstraszania od takich transakcji w przyszłości. A po drugie, omijania tego co zostało zdobyte w sposób przestępczy – twierdzi Stanisław Janecki.
– Jeżeli popatrzymy na skale tego zjawiska, to poszło w setki milionów, w miliardy. Zastanawiam się czy będzie reakcja z drugiej strony? Umówmy się, jeśli ktoś robi zamach na takie pieniądze, które są gigantyczne, mają też możliwość reakcji w drugą stronę. Będę to obserwował – zakończył Mariusz Gieryj.