- Całość systemu kierowania armią została zmieniona przez światłego szoguna i jego mocodawcę, Bronisława Komorowskiego. W świetle tego podziału i kompetencji, nie wiadomo, kto miałby za co odpowiadać, gdyby ktoś na nas napadł (...) Generałowi Koziejowi pewnie marzyłaby mu się armia, która nie byłaby w stanie na nic zareagować - powiedział w "Kulisach manipulacji" publicysta "Gazety Polskiej Codziennie" Jacek Liziniewicz. Gościem programu Katarzyny Gójskiej-Hejke i Piotra Lisiewicza był również Paweł Piekarczyk.
Dziś wątkiem przewodnim programu "Kulisy manipulacji" była osoba byłego szefa BBN, gen. Stanisława Kozieja. Przytoczono jego fragmenty rozmów m.in. z Tomaszem Lisem oraz Jarosławem Kuźniarem.
"Nawet pancernych nie da się nakręcić"
- Ja przypomnę, że całość systemu kierowania armią została zmieniona przez światłego szoguna i jego mocodawcę, Bronisława Komorowskiego. W świetle tego podziału i kompetencji, nie wiadomo, kto miałby za co odpowiadać, gdyby ktoś na nas napadł. Ten system jest skomplikowany i został tak stworzony. Generałowi Koziejowi pewnie marzyłaby mu się armia, która nie byłaby w stanie na nic zareagować - powiedział Jacek Liziniewicz.
- Jeżeli chodzi o podnoszenie wysiłku obronnego, to za tamtych czasów mieliśmy bardzo nowoczesne czołgi - naprawiane w Niemczech, ale za to pod niemiecka granicą, jednak z tych czołgów nie było czym strzelać - zaznaczył Paweł Piekarczyk. - Czepiasz się, przez 20 lat miało nie być wojny - zripostował Liziniewicz.
- Kiedy będą takie czasy, że nawet pancernych nie da się nakręcić, bo nie będą mieli czym strzelać, to przepraszam bardzo, ale pan Koziej nie zostanie dobrze zapamiętany, nawet przez „ich” historię - westchnął bard.
Żenująca narracja
- Budowanie narracji, że "oto my, trzy lata temu byliśmy piąta armią świata" jest żenujące. Nie da się tego słuchać. Nie znaczyliśmy nic, nie byliśmy gotowi na żaden konflikt, w szczególności na wojnę hybrydową. O stanie armii i służb świadczyć może reakcja na konflikt na Ukrainie. Nawet na tygodnie przed, Sikorski, jadąc do Kijowa, nie miał żadnego rozpoznania - zauważył publicysta "GPC".
- Koziej to przedziwna postać. W niektórych mediach przedstawiany jest jako wybitny dowódca, ale nie wiemy czym dowodził, bo nawet ci, którzy go za takiego uznają, nie epatują jego sukcesami, a tymczasem jest to po prostu polityk związany z bardzo konkretną opcją - podkreśliła Katarzyna Gójska-Hejke.
- Pan profesor generał Koziej po prostu w ramach rozwoju osobowości, własnego rozwoju, awansował na drugie miejsce w tej lidze, w której pierwsze miejsce ma profesor Hartman - powiedział Piekarczyk. - Pan generał Koziej dużą przykładał wagę do Twittera i tam jest niezły i mocny, więc jak ogląda, to to mu oddajmy, że w tym BBN-ie miał czas pisać kilkadziesiąt tweetów dziennie - dodał Liziniewicz.
- Zawsze, gdy pojawiają się tacy eksperci, jak Koziej, Dukaczewski, Różański, to z takich rozmówi nie można dowiedzieć się o ich osiągnięciach - zauważyła gospodyni programu.