Była dziennikarka TV Republika i "Gazety Polskiej" mówiła w "Politycznej Kawie" Tomasza Sakiewicza, dlaczego zdecydowała się kandydować z list Prawa i Sprawiedliwości do Sejmu.
Była już dziennikarka krytycznie odniosła się do hasła dzisiejszego programu Tomasza Sakiewicza mówiącego o starciu kobiet w tych wyborach parlamentarnych. Podkreśliła, że nie podoba jej się mówienie o polityce z perspektywy płci.
– Proszę nie kłaść stempla płci, bo to wyróżnik, który ma deprecjonować. To męski szowinizm – oceniła.
Zapytana, dlaczego zdecydowała się kandydować do Sejmu, odpowiedziała: "To jasne. trzeba przeprowadzić w Polsce dobrą zmianę".
Lichocka powiedziała, że jej dotychczasowa praca dziennikarska była właśnie na rzecz tej dobrej zmiany. – Jeśli jednak mogę przyłożyć się do tego bardziej niż publicystycznie, to trzeba to zrobić.
– To coś na miarę zmiany, której spodziewaliśmy się po roku 1989 – stwierdziła.
Kandydatka PiS do Sejmu przyznała, że punktem zwrotnym nie tylko w jej karierze, ale i życiu była katastrofa smoleńska.
Gościem Tomasza Sakiewicza była również Anita Czerwińska, również kandydatka PiS do Sejmu związana z "Gazetą Polską". Czerwińska przekonywała o potrzebie zwiększenia w parlamencie reprezentacji kobiet konserwatywnych.
– Inaczej wygląda dyskusja o aborcji, o gender kiedy uczestniczą w niej kobiety, które są matkami – stwierdziła. – Dlatego, że lewackie środowiska wystawiają kobiety, żeby te totalitarne ideologie promować, powinny z nimi rozmawiać właśnie kobiety – przekonywała.
Czerwińska powiedziała, że do podjęcia decyzji o starcie w wyborach skłonił ją temat, jakim od lat się zajmowała: czyli zagrożenie demokracji.