"Kulisy Manipulacji": Te dzieciaki nic nie wiedzą, tylko piosenkarzy znają
- W zasadzie internet sprawił to, że każdy ma celebrytów na wyciągnięcie ręki i może do nich pisać, kontaktować się. Problemem jest to, że ci celebryci czasem odpisują i okazuje się, że są takimi samymi ludźmi jak większość społeczeństwa. Oni po prostu uwierzyli w siebie i wielbiono ich za to, że mają o sobie wysokie mniemanie – mówił dziś w „Kulisach Manipulacji” Jacek Liziniewicz z „Gazety Polskiej Codziennie”.
Kto to jest "kulawa kaczka"?
Gośćmi Piotra Lisiewicza w „Kulisach Manipulacji” byli dziś Jacek Liziniewicz z „GPC” oraz publicysta Iwo Bender. Tematem odcinka były reakcje celebrytów na wyniki wyborów w Polsce i USA. Na samym początku przywołano histeryczną obawę Jolanty Pieńkowskiej przed wyborem Donalda Trumpa, w której twierdziła, że „jako prezydent Trump już nie będzie miał telepromptera”.
- Mistrzem telepromptera był nazywany Obama, obecnie „kulawa kaczka”, bo tak Amerykanie nazywają potocznie prezydenta, który wie, że niedługo straci swój urząd. Pieńkowska nie zauważyła, że Trump rozwalił teleprompter podczas jednego ze swoich wieców, mówiąc , że tak będzie lepiej. To było jednym ze źródeł zwycięstwa Trumpa, że mówił od siebie, mówił prosto i brzmiał dużo szczerzej niż jego kontrkandydatka wyćwiczona medialnie. Ja bym Clinton porównał do Kwaśniewskiego – który wygrał dlatego, że miał niebieską koszulę i nauczył się trików. Ludzie nauczyli się jednak zwracać na to uwagę – mówił Iwo Bender.
- Dziś nie musimy już czekać na sondaże, by wiedzieć, kto lepiej wypadł w debatach. Wystarczy wejść do internetu, a serwis Twitter dokładnie powie nam kto kłamał, kto niedopowiadał – zauważa Liziniewicz.
"Te dzieciaki nic nie wiedzą"
- W Ameryce było dokładnie tak samo jak w Polsce. Celebryci stworzyli taką reklamówkę wyborczą, w której wiele topowych nazwisk Hollywood mówiło o tym, „jak ważny jest dzień wyborów”, by „Amerykanie poszli na głosowanie”.Normalni, zwyczajnie Amerykanie stworzyli reklamówkę, w której „dziękują aktorom za to, że przypominają o wyborach, bo sami by nie wiedzieli”. Oglądalność spotów w serwisie YouTube – porównywalna. Z Wikileaks wiemy, iż mówiono Clinton, że „te dzieciaki nic nie wiedzą, ale lubią tych piosenkarzy” – dlatego na wiecu zamykającym kampanię był Springsteen, Lady Gaga, Bon Jovi i przyniosło to efekt odwrotny, bo ludzie przyszli na koncert, a gdy zaczęła mówić Clinton, część publiczności zaczęła wychodzić – mówił Bender.
"Problem, że ci celebryci odpisują"
W kolejnej części programu mówiono o polskich celebrytach, którzy zapowiadali swój wyjazd z kraju po zwycięstwie Andrzeja Dudy i Prawa i Sprawiedliwości. Wśród nich znaleźli się Kuba Wojewódzki i Przemysław Saleta.
- Wydawało mi się, że widziałem program Wojewódzkiego – poparcie PiS-u rośnie, a on siedzi w Polsce dalej. Te ich deklaracje trzeba traktować jako żart, bo gdyby mieli jakikolwiek honor, to po prostu by się wynieśli. W zasadzie internet sprawił to, że każdy ma celebrytów na wyciągnięcie ręki i może do nich pisać, kontaktować się. Problemem jest to, że ci celebryci czasem odpisują i okazuje się, że są takimi samymi ludźmi jak większość społeczeństwa. Oni po prostu uwierzyli w siebie i wielbiono ich za to, że mają o sobie wysokie mniemanie – podkreślił Liziniewicz.