Ks. Skrzypczak: Bóg siłuje się z naszym umiłowaniem do świętego spokoju
Ksiądz dr hab. Robert Skrzypczak specjalnie dla użytkowników portalu Telewizja Republika przekazał z serca kilka słów, które pomogą nam lepiej przeżyć święta Bożego narodzenia.
Zachęcam by nie uciekać od świąt Bożego Narodzenia
Trudno być ekspertem jeśli chodzi o bożonarodzeniową metodologię czy przygotowanie świąt. Ja myślę, że każdy Polak ma taki gen bożonarodzeniowy. Wzrastaliśmy dzięki tym świętom i te święta nas kształtowały. Składają się na naszą tożsamość katolicką, polską, rodzinną. Ja bym zachęcał przede wszystkim żeby nie bać się, nie uciekać od świąt Bożego Narodzenia, bo widać jest pewien smutny i niepokojący trend zwłaszcza na zachodzie europy gdzie wiele ludzi ucieka od Bożego Narodzenia. Albo w tzw. holly holliday czyli święta śniegu i nart, wielu wtedy też chce wyjechać w poszukiwania słońca i palm, odmienności. We Włoszech też w niektórych barach zauważyłem niedawno reklamę zapraszającą na przeżywanie 24go w nocy tzw. mszy alkoholowej. Myślałem sobie- ki diabeł w tym siedzi. Okazuje się, że to jest pewna cyniczna forma zaproponowania czegoś w zamian pasterki katolickiej. Wielu boi się spotkania z rodziną, bo w rodzinie są problemy, często te rodziny są popękane, sfastrygowane, patchworkowe, rodziny dotknięte alkoholem, chorobą. Trudno jest spędzać święta Bożego narodzenia w rodzinie która nie czuje się zbawiona, odkupiona. W której brakuje miłości Boga- witaminy „M”. dlatego lepiej jest spotkać się z równymi sobie, otworzyć butelkę, zaliczyć kilka drinków i po rechotać się.
Święta Bożego narodzenia mają taką charakterystykę, że jakby wzmagają – to co piękne ale i defekty.
Przestrzegam też przed wchodzeniem w święta na takim wdechu, że to jest pewna powinność do spełnienia i 27-go w reszcie będziemy to mieli z głowy i zajmiemy się karnawałem. Święta Bożego Narodzenia są mową Boga. Są dobrą nowiną nie tylko dla chrześcijan – tych którzy czują się odkupieni i radują się zbawicielem. Ale także dla tych dla których Chrystus stanowi przedmiot - także nie specyficzny - nadziei, poszukiwania. Myślę ze wielu ludzi nieświadomie poszukuje spotkania z miłością Boga, ze zbawicielem. Jasne, że Boże Narodzenie jest takim świętem, którego cechą charakterystyczną jest to, że jest przeżywanie przede wszystkim w rodzinie- w kościele domowym. A te rodziny nieraz mają w sobie różne rany. Jesteśmy poranieni jeśli chodzi o relacje z bliskimi. Czasami kogoś brakuje. Święta Bożego narodzenia mają taką charakterystykę, że jakby wzmagają to co jest szlachetne piękne dobre – to doznaje wzmocnienia. Jest wtedy słodko i świątecznie. Ale także rany, skazy, defekty też wtedy są bardziej dotkliwe bo jakby bardziej się otwierają.
Boże Narodzenie miało dla Świętej Rodziny niewiele wspólnego ze „zdrowymi, spokojnymi, sytymi” świętami.
Może pomoże nam w przeżywaniu świąt, na chwilę pomyśleć o tym jakie święta Bożego narodzenia miała Święta Rodzina- Józef, Maryja, Jezus. Właściwie dla nich święta Bożego Narodzenia- dla Maryi, kobiety która jest w ciąży, to konieczność wyruszenia w drogę ponad 100 km z Nazaretu do Betlejem, w celu spisu narodowego. Ta podróż oznacza wędrówkę na osiołku. Myślę, że nie jedna pani która była w ciąży niesympatycznie wspomina podróż w 9-tym miesiącu ciąży maluchem po polskich drogach. A co dopiero podróż na trzęsącym się zwierzęciu. Poza tym odrzucenie. Nie mają niczego zarezerwowanego, ciągnie się za Józefem i Maryją jakaś zła fama. To dziecko jest trochę przedwczesne, nie wiadomo z kim. Józef okazuje się nie może liczyć na gościnność ze strony swojej rodziny. Przecież on pojechał w swoje rodzinne strony żeby się zapisać a tam nie ma miejsca. Tam nie było wtedy olimpiady ani międzynarodowych targów, żeby było wszystko po zajmowane. Ponadto szaleniec, dyktator ogarnięty manią prześladowczą zabijania dzieci, powoduje że oni będą musieli emigrować. Nie mają pieniędzy, są w kruchości, żyją na łasce ludzkiej i boskiej. Będą doświadczać tego jak Pan Bóg w kruchości im pomaga. Dla żadnej kobiety nie była by sympatyczna, konieczność urodzenia dziecka i położenia noworodka w sytuacji tak niehigienicznej jaką jest stajnia – pośród zwierząt, na sianie. Ponadto emigrowanie, potem ucieczka- nie mają pieniędzy. Właściwie Pan Bóg o tym wszystkim pomyślał, nawet Trzej Królowie, którzy przyszli ze złotem kadzidłem i mirrą jakby dostarczyli im kasy. Bóg o wszystkim pomyślał. Dla nich Boże Narodzenie wtedy miało niewiele wspólnego ze „zdrowymi spokojnymi sytymi słodkimi” świętami Bożego Narodzenia. Ja myślę, że ta świadomość może komuś pomóc zwłaszcza jeśli ktoś będzie musiał te święta spędzić w szpitalu. Albo czuwając w hospicjum przy najbliższej osobie. Albo będąc w podróży i wydarzy się coś nieprzewidzianego i przewróci do góry nogami cały zaplanowany scenariusz i zaburzy cały scenariusz. To jest drugorzędne. Najważniejsze jest to, że dla nas Boże Narodzenie to jest Chrystus. Chrystus przychodzi pojawić się w tym co jest w nas najsłabsze. Najbardziej kruche.
Więc Chrystus przychodzi świadomie, żeby pojawić się w miejscu, gdzie doświadczyliśmy największego zła.
Jest takie piękne porównanie u ojców kościoła, oni mówili, że żłób do którego został złożony mały Pan Jezus oznacza grzech. Więc Chrystus przychodzi świadomie, żeby pojawić się w miejscu, gdzie doświadczyliśmy największego zła. Gdzie pojawił się grzech. Właśnie po to przychodzi Chrystus- żeby grzech wziąć na siebie. W kolędach, które będziemy śpiewać będzie ciągle nam wybrzmiewało to, że przyszedł odkupiciel. To jest właśnie prawdziwy motyw radowania się ze świąt Bożego narodzenia. Ludzie mogą sobie wypełnić lodówki, posprzątać mieszkanie, zaprosić gości, a potem to wszystko może zakończyć się irytacją, płaczem. Bo znowu ktoś się popisywał, bo znowu ktoś chciał zaimponować w sposób drażniący innych. Istotne jest to, że w każdym z nas jest warstwa ludzkiej słabości, ludzkiej nędzy i grzechu. Potrzebujemy Mesjasza, potrzebujemy Zbawiciela. Dobra nowina polega na tym, że On przychodzi.
Być może najistotniejszą cechę Bożego Narodzenia jest to, że Bóg siłuje się z naszą stagnacją.
Jest takie piękne słowo w piśmie świętym – leh lecha- co znaczy wyjdź. Kiedyś Bóg zwrócił się tym słowem do Ahbraama i on ruszył w drogę nie wiedząc do kąd idzie i ta droga stała się dla niego doświadczeniem wiary. To samo dzieje się z Maryją, w momencie kiedy przychodzi anioł i zostawił z niej dobrą nowinę - słowo boga i ona powiedziała tak, wtedy jej życie zostało wprowadzone w ruch. Być może to jest najistotniejszą cechą Bożego Narodzenia – to jest moment kiedy Bóg siłuje się z naszym umiłowaniem do świętego spokoju, stagnacji, walczy z naszą pleśnią i pajęczyną. Bo człowiek lubi wygodny fotel, ciepłe papcie, słodkie jedzenie miłe kolędy a Bóg jest czasami odmienny - kiedy przychodzi to wszystko wprawia w ruch i chce nas wyprowadzić z rutyny, stagnacji z umierania. Tam gdzie jest życie tam jest ruch, otwiera się droga, nowa możliwość, nowa nadzieja, więc myślę ze obojętnie jaki będzie scenariusz i jaka będzie scenografia, najważniejsze żeby tam był żywy działający Bóg!
Błogosławionych Świąt!
ks. dr hab. Robert Skrzypczak