Kiedy do wiadomości publicznej dotarła wiadomość o tym, że poseł z Podlasia, Eugeniusz Czykwin (TW „Izydor”) był tajnym współpracownikiem komunistycznych służb specjalnych, donoszącym na Cerkiew, ta nie zrobiła z tego problemu, gdyż... sama też kablowała.
No, to oczywiście ogólnikowe stwierdzenie, bo wielu prawosławnych duchownych, także biskupów twardo opierało się Służbie Bezpieczeństwa. Niestety, pod koniec komuny, w roku 1989, już wszyscy arcybiskupi Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego byli zarejestrowani jako TW – zwierzchnik PAKP arcybiskup Sawa (TW „Jurek”), abp Abel, abp Jeremiasz, abp Miron i inni.
Na prawosławnej ludności Podlasia doniesienia te nie zrobiły większego wrażenia. Wielu uznało je za pomówienia. Poza tym prawosławni z natury swojej są ulegli wobec wszelkiej władzy a wielu ma sentyment do komuny, więc ani poseł Czykwin ani prawosławni arcybiskupi, nie stracili dużo w oczach tutejszej ludności. Abp Sawa uznał to za element „ataku na prawosławie". Obawiam się, że wpływ na polskich prawosławnych TW, miały też służby sowieckie i pewnie dlatego dzisiaj, w sprawie ukraińskiej autokefalii, PAKP staje po stronie Moskwy przeciwko Konstantynopolowi.
Jeśli chodzi o katolicyzm, to według badań ks. Isakowicza-Zaleskiego ilość TW wśród księży katolickich była proporcjonalnie dużo mniejsza, ale on badał tylko powiązania z SB. Ponoć dużo gorzej wygląda problem współpracy duchowieństwa ze służbami wojskowymi, które to faktycznie rządziły PRLem a i w III RP mają duże wpływy. Mój znajomy historyk, badający to zagadnienie, twierdzi, że esbecy byli przy nich rodzajem chłopców na posyłki. To oczywiście tylko różne przecieki, bo większość historyków ma do tego podejście „nie tknę tego kijem przez szmatę”; i dostęp do akt jest ciągle ograniczony.
Wśród hierarchii katolickiej jest chyba jeszcze większy opór przed lustracją. Księża katoliccy jak ks. Małkowski czy ks. Isakowicz-Zaleski, byli szykanowani przez przełożonych za domaganie się lustracji kleru. Kiedy ujawniono esbecką przeszłość prawosławnego biskupa Abla, ten w pierwszym odruchu przeprosił wiernych, co mogło się wydawać początkiem swego rodzaju nawrócenia. Wtedy do akcji wkroczył lubelski arcybiskup Życiński (zarejestrowany jako TW „Filozof”), wziął „pod pachę” abp Abla i wspólnie wydali oświadczenie, potępiające próby lustracji duchownych obu wyznań. Jeśli to miał być ekumenizm to było to jego najgorsze, piekielne wydanie. Prawdziwy ekumenizm powinien polegać na dążeniu do prawdy, także tej o współpracy duchownych obu wyznań ze służbami specjalnymi PRL. Prawda nas wyzwoli.