Rzeczniczka rządu Joanna Kopcińska zapowiedziała, że polskie władze wdrażając nową dyrektywę Parlamentu Europejskiego o prawie autorskim, będą starały się ograniczyć jej negatywny wpływ na mniejszych twórców.
Parlament Europejski w głosowaniu przyjął wczoraj dyrektywę cyfrową, nazywaną przez jej przeciwników ACTA2. Nakłada ona między innymi na strony internetowe obowiązek filtrowania treści, pod kątem tego, czy nie zostały one nielegalnie skopiowane. Polski rząd do proponowanych zmian odnosił się krytycznie.
Joanna Kopcińska mówiła w TVP Info, że rządzący opowiadają się za ochroną praw autorskich, ale jednocześnie są za tym, żeby "nie było cenzury w internecie". Rzeczniczka rządu zwracała też uwagę na możliwe niekorzystne konsekwencje regulacji przyjętych przez Parlament Europejski. Zapowiedziała, że Polska nowe przepisy będzie próbowała "w jakiś sposób - z racji tego, że nie są zbyt precyzyjne - naprawiać i przekonywać, że jednak nie należy karać mniejszych" twórców.
Dyrektywę popierali między innymi artyści i wydawcy prasowi - przekonywali, że na nielegalnych kopiach tracą niezależni twórcy, a zyskują informatyczne giganty. Przeciwna była część internautów. Od miesięcy organizowali protesty na ulicach wielu europejskich miast. Ich zdaniem dyrektywa cyfrowa to droga do "cenzury w sieci", ponieważ algorytmy stron internetowych nie będą rozróżniały nielegalnej kopii od przeróbki czy parodii.
W dyrektywie uwzględniono część argumentów przeciwników ACTA2. Zmiany mają nie dotknąć stron niekomercyjnych i edukacyjnych, takich jak Wikipedia. Bez jakichkolwiek zmian - według europosłów - będzie można też udostępniać parodie i memy.
W głosowaniu uczestniczyło 658 europosłów, za przyjęciem dyrektywy głosowało 348, przeciw- 274, od głosu wstrzymało się 36. Europosłowie Prawa i Sprawiedliwości opowiedzieli się przeciwko dyrektywie. Siedmiu europosłów Platformy Obywatelskiej zagłosowało za dyrektywą, a czterech przeciw. Wcześniej politycy PO w mediach społecznościowych zapowiadali, że nie poprą dyrektywy.