Kontestowanie wyników wyborów przez liderów opozycji, to próba niszczenia fundamentów demokracji – oceniła premier Ewa Kopacz na warszawskiej, niedzielnej konwencji PO. – Jest oczywiste, że Jarosławowi Kaczyńskiemu w demokracji jest ciasno, ale okazuje się, że dzisiaj do koalicji walki z własnym państwem dołącza Leszek Miller – mówiła premier.
Kandydatka PO, urzędująca prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz podkreśliła z kolei, że wybór, którego dokonamy w II turze wyborów zdecyduje, czy Warszawa będzie nadal polityczną, kulturalną stolicą Europy, czy będzie żyć kompleksami. Gronkiewicz-Waltz zdobyła najwięcej głosów w wyborach samorządowych (ponad 47 proc.) i za tydzień zmierzy się w II turze z Jackiem Sasinem z PiS.
– W obecnej chwili wybory samorządowe to nie tylko wybór lokalnych władz, to także wybór Polski o jakiej marzymy i w jakiej chcemy żyć – podkreśliła szefowa rządu w specjalnym liście napisanym do warszawskich działaczy Platformy. Premier uczestniczyła w konwencji, lecz ze względu na problemy z gardłem napisała do jej uczestników list, który odczytał minister administracji i cyfryzacji, szef mazowieckiej Platformy, Andrzej Halicki.
Kopacz zaznaczyła, że w ostatnich tygodniach starała się przekonać Polaków, że "możliwa jest zmiana polityki". – Jestem przekonana, że współpraca potrzebna, bo może przynieść Polsce i Polakom wiele korzyści – napisała. Jak dodała, tego przekonania nie zmieni "ani wynik wyborów, ani krytyka opozycji".
Czasy kiedy partie polityczne ustalały wyniki wyborów skończyły się
Wiara we współpracę i w siłę zgody w polityce nie oznacza jednak przyzwolenia na destabilizację państwa. – Polityka miłości nigdy nie będzie zgodą na politykę nienawiści – dodała.
W liście zwróciła też uwagę, że czasy kiedy "partie polityczne ustalały wyniki wyborów skończyły się". Niektórym – jak oceniła – wciąż do nich tęskno.
– Kontestowanie wyników wyborów przez liderów opozycji służy wyłącznie partyjnym interesom i daje jeden efekt. To próba niszczenia fundamentów demokracji – zauważyła szefowa rządu.
Dlatego - jak napisała - "nikt nie zamieni państwa otwartego na dyskusję w państwo sparaliżowane, Platformy szukającej kompromisów - w Platformę pod białą flagą".
"Ja i PO nie pozwolimy na okupowanie instytucji państwowych"
– Ja i PO nie pozwolimy na okupowanie instytucji państwowych – zapewniła Kopacz. Jednak – podkreśliła – winni kompromitacji ważnej instytucji wyborczej muszą ponieść konsekwencje, ale "musi się to dokonać zgodnie z prawem". Jak zapewniła, że PO "będzie zawsze stała na straży konstytucji, demokracji i dorobku ostatnich 25 lat – niezależnie od wyniku wyborów".
Według szefowej rządu, ostatnie działania PKW "wyjątkowo dotkliwie uświadamiają, ile jeszcze czeka nas wyzwań", bo "nie wszystko odbywa się tak, jak byśmy sobie tego życzyli".
Jest oczywiste, że Jarosławowi Kaczyńskiemu w demokracji jest ciasno
Ale drogą do tych zmian nie są ani powtórzone wybory, ani powrót do IV RP - uważa Kopacz. – Jest oczywiste, że Jarosławowi Kaczyńskiemu w demokracji jest ciasno, ale okazuje się, że dzisiaj do koalicji walki z własnym państwem dołącza Leszek Miller – oceniła premier.
– Wszystkim, którzy w destabilizacji porządku demokratycznego widzą swój interes mówię: nie wygracie, bo wolna Polska należy do obywateli. Wolna Polska jest silna – zapewniała premier.
Według niej, to co robi Prawo i Sprawiedliwość to "dowód słabości i bezsilności tej partii, bo jej politycy potrafią tylko straszyć Polaków". – Politycy nie mogą straszyć, nie mogą dzielić, nie mogą niszczyć – deklarowała premier. Jak podkreśliła, PO chce Polski "stabilnej, bezpiecznej, rozwijającej się". – Udaje się nam te cele realizować, choć nie ustrzegliśmy się błędów – dodała.
Premier przypomniała, że 30 listopada warszawiacy staną przez wyborem. Wyraziła nadzieję, że wybiorą "skuteczność a nie awantury". To prawdziwa alternatywa – podkreśliła.
– Konkurencją dla PO jest władza, która zamyka galerie i teatry, bo nie podoba się jej obca sztuka, stawia pomniki tylko swoim, a zamiast budować drogi, parki, skwery, kłóci się o ich nazwy – oceniła Kopacz.
W jej opinii, Gronkiewicz-Waltz udowodniła w Warszawie, że "potrafi skutecznie i kompetentnie zarządzać miastem, bez dzielenia ludzi". – Wspólnie zrobimy jeszcze więcej, pod warunkiem, że Gronkiewicz-Waltz nadal będzie prezydentem Warszawy – dodała.
Sama Kopacz powiedziała jedynie że "głos odmawia jej posłuszeństwa", ale "mimo niedyspozycji głosowej" jest na konwencji, bo jej "obecność jest ważna nie tylko dla Warszawy i warszawiaków", ale również dla Gronkiewicz-Waltz, którą "wspiera cała PO". – Wszystko, co wydarzy się w następnych dniach skończy się dobrze dla tego miasta i dla pani prezydent – zaznaczyła premier. Deklarowała, że trzyma kciuki za kandydatkę PO.
Gronkiewicz-Waltz podziękowała wyborcom, którzy głosowali na nią w I turze wyborów i tym, którzy zdecydowali, że PO ma większość mandatów w Radzie Warszawy. – Ten wynik nie byłby możliwy, gdyby nie uznanie mieszkańców dla zmian na lepsze, jakie dokonały się w naszym mieście w ciągu ostatnich 8 lat – mówiła.
– Każdy może dziś powiedzieć, że Warszawa jest inna, nawet ci, którzy ze mną specjalnie nie sympatyzują, widzą jak bardzo się zmieniła przez ostatnie 8 lat. Nie baliśmy się inwestycji, postawiliśmy na rozwój, poprawę jakości życia. Efekty naszej pracy są widoczne na każdym kroku – przekonywała.
Podkreśliła, że dla niej najważniejsze jest zadowolenie warszawiaków. – Taka jest polityka władz Warszawy - chcemy, by miasto było przyjazne dla każdego mieszkańca - dziecka, seniora, by czuły się w nim dobrze i rodziny, i single, żeby miasto było silne tradycją, ale nie bało się nowoczesności – mówiła prezydent.
Przekonywała, że wybór, którego dokonamy za tydzień, zdecyduje o tym, czy Warszawa będzie nadal polityczną, kulturalną i gospodarczą stolicą Europy, czy zacznie po wyborach "znowu żyć kompleksami i odwróci się do Europy plecami, co już kilkakrotnie obserwowaliśmy".
CZYTAJ TAKŻE:
Kaczyński: Wyniki ogłoszone przez PKW uważamy za nieprawdziwe