- Ministrem spraw zagranicznych powinien być ktoś, kto ma kwalifikacje w tym obszarze, uważałem, że najlepiej by było, gdyby była kontynuacja, gdyby Radosław Sikorski pełnił swoją funkcję do końca kadencji. Nigdy nie mówiłem, że szefem MSZ powinien być Grzegorz Schetyna - stwierdził Bronisław Komorowski.
Prezydent pytany we wtorek w programie "Kropka nad i" w TVN24, dlaczego nie chciał, żeby Jan Rostowski został ministrem spraw zagranicznych, w miejsce Radosława Sikorskiego, powiedział, że w jego ocenie Rostowski nie ma doświadczenia w polityce zagranicznej.
- Rostowski jest (natomiast) bardzo dobrym fachowcem w wielu innych obszarach, gdzie jego kompetencje są ewidentne - podkreślił.
Zaprzeczył również, jakoby polecał Grzegorza Schetyną na to stanowisko, jednak zaznaczył, że nowy minister poradzi sobie w tej roli.
- Nigdy nie mówiłem, że szefem MSZ powinien być Grzegorz Schetyna - stwierdził.
- Dla Polski jest lepiej i zawsze będzie lepiej, jeśli w obszarze bezpieczeństwa - rozumianego jako polityka zagraniczna i obronna - są ludzie z pełnym doświadczenie. Grzegorz Schetyna ma duże doświadczenie, był przewodniczącym sejmowej komisji spraw zagranicznych, był ministrem spraw wewnętrznych, był marszałkiem Sejmu, tzn. w zadaniach związanych z polityką zagraniczną miał wiele wspólnego - powiedział Komorowski.
Prezydent: Dostarczenie paru czołgów Ukrainie nie pomoże w konflikcie
Prezydent Bronisław Komorowski uważał, że dostarczenie Ukrainie "paru czołgów czy armat" nie rozwiąże kryzysu na Wschodzie, bo przewaga militarna Rosji jest bardzo duża. Jego zdaniem Ukraina może uzyskać bezpieczeństwo jedynie poprzez głębokie reformy.
Pytany, czy sprzedaż przez Polskę broni Ukrainie, nie będzie wciąganiem naszego kraju w wojnę, powiedział:
- Nie ma żadnego embarga na sprzedaż broni Ukrainie. Problem polega na tym, żeby skutecznie pomóc Ukrainie, dostarczenie nawet paru czołgów czy paru armat, nic nie rozwiąże w kwestiach ukraińskich, bo przewaga militarna Rosji jest, i w przyszłości będzie, bardzo duża.
Zdaniem Komorowskiego, Ukraina może uzyskać swoją stabilność i bezpieczeństwo, jedynie poprzez głębokie reformy.
Komorowski: Na Ukrainie być może waży się przyszłość bezpieczeństwa polskiego
Komorowski podkreślił, że istnieje bezpośredni związek między polskim bezpieczeństwem a rozwojem wydarzeń na Wschodzie i agresją rosyjską na Ukrainie.
- Tam się być może waży przyszłość bezpieczeństwa polskiego - przyznał.
Według prezydenta filarami polskiego bezpieczeństwa jest mocna gospodarka, polityka dobrego sąsiedztwa i "zaangażowanie w integrację całego świata zachodniego - w ramach NATO i Unii Europejskiej".
- Nasze bezpieczeństwo oparte jest głównie na nowoczesnej armii, na wzmacnianym systemie obronnym, to się dzisiaj dzieje w trybie przyspieszonym, sprzyjam temu od dłuższego czasu - zaznaczył. Jak dodał, "główne źródło bezpieczeństwa Polski, to nie jest bomba atomowa, którą ma Polska posiadać, tylko potęga Sojuszu Północnoatlantyckiego".
- My mamy mobilizować siły moralne narodu, jak i mobilizować się w zakresie budowania realnych zdolności obronnych, modernizacja armii idzie do przodu, jesteśmy wzorem dla wielu krajów NATO, jeśli chodzi o tempo modernizacji technicznej - powiedział prezydent. Przekonywał, że Polska "nigdy nie była mocniejsza niż obecnie - siłą zarówno własnej armii, jak i siłą wszystkich armii NATO".
Prezydent: Donbas to sprawa Ukrainy
Dopytywany, czy Ukraina straciła już Donbas, prezydent powiedział: "Zostawmy trochę te sprawy Ukraińcom, to jest ich terytorium, ich odpowiedzialność za kraj. Polska wspiera zasadę integralności terytorialnej Ukrainy, razem z UE i NATO stoimy na tym stanowisku".
- Jeśli Ukraina chce uzyskać swoje szanse na realne zbudowanie drogi prowadzącej do świata zachodniego, to musi się zreformować, to oznacza także zreformowanie ukraińskiego systemu obronnego i tu możemy być pomocni - zapowiedział Komorowski. Jednocześnie zaznaczył, że Ukraina musi mieć bazę społeczną, akceptującą takie głębokie reformy.