Karasiński: Powstanie to 63 dni wspólnej walki, wspólnego cierpienia, wspólnych łez, wspólnych wzruszeń, chwil szczęścia miłości i radości
Gościem poranka w Telewizji Republika był Tomasz Karasiński, grupa rekonstrukcji historycznej "Zgrupowanie Radosław", a także Jarosław Wróblewski, Muzeum Żołnierzy Wyklętych. Rozmowa dotyczyła wspomnienia Powstania Warszawskiego.
– 63 dni wspólnej walki, wspólnego cierpienia, wspólnych łez, wspólnych wzruszeń, chwil szczęścia miłości i radości. Kiedy przeglądamy zdjęcia z powstania nie widzimy zrezygnowanych mężczyzn i kobiet. Dla nich to były 63 dni wolności - mówił Tomasz Karasiński.
"Nie można mówić tylko o walce, trzeba też mówić o ludności cywilnej, o dzieciach, życiu codziennym"
– Powstanie to wiele elementów, o których powinno się mówić. Nie można mówić tylko o walce, trzeba też mówić o ludności cywilnej, o dzieciach, życiu codziennym. O problemach z wodą, z prądem, z rannymi, z lekami i różnymi innymi problemami, z którymi musieliśmy się mierzyć przez te 63 dni - stwierdził Karasiński.
– Trzeba akcentować ich odwagę determinację. Oni się nie oszczędzali. Chodzi o to, że to Powstanie nie trwało 2 tygodnie, ono trwało 2 miesiące i jest to dla nas wzór. Ci ludzie 20, 18-letni zrobili wszystko, co mogli. Kończyli walkę na Woli, bo już nie dało się walczyć dłużej. Bombardowania, cegły na głowę - zaznaczył Wróblewski.
"Oni doświadczali najgorszych, najtrudniejszych wyborów"
– Oni doświadczali najgorszych, najtrudniejszych wyborów. Odchodząc ze Starego Miasta, zostawiali swoich kolegów. W warszawskich szpitalach Niemcy mordowali wszystkich. Nie patrzyli, czy był to ranny chłopak, czy dopiero co urodzone dziecko. to jest olbrzymia tragedia - mówił Tomasz Karasiński.
– 5 sierpnia w sobotę o godz. 10:00, na terenie więzienia na Rakowieckiej odbędzie się. Jest to pamiątka masakry, która miała tam miejsce. Od 2-5 sierpnia oddziały SS stacjonujące na przeciwko więzienia weszły tam i w 10. pawilonie wyprowadzano więźniów ze szpitala i zabijano ich. Więźniowie kopali sobie doły i byli tam zabijani.