Kania: Ilość kłamstw wypowiedzianych przez Kopacz można zmieścić w książce
Dziennikarka "Gazety Polskiej" i portalu niezalezna.pl Dorota Kania krytycznie odniosła się na antenie TV Republika do medialnych doniesień wskazujących jakoby następcą Donalda Tuska na stanowisku szefa rządu miała zostać Ewa Kopacz. - Ilość wypowiedzianych przez nią kłamstw można zmieścić w książce - podkreśliła.
Od wyboru Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej wciąż trwają domysły i spekulacje na temat tego, kto zastąpi go na stanowisku szefa rządu. O tym, kto i dlaczego ma największe szanse rozmawiali w Politycznym Podsumowaniu Dnia Dorota Kania, Łukasz Warzecha i Jan Złotorowicz.
Łukasz Warzecha podkreślił, że dwie największe partie polskiej sceny politycznej to partie wodzowskie. - W PiS byłaby równie krótka lista następców – ocenił. W opinii publicysty jednym z kluczowych kryteriów wyboru będzie na pewno lojalność wobec lidera. - Tusk będzie próbował sterować partią z Brukseli – przyznał. Warzecha raczej odrzucił możliwość zostania premierem przez Ewę Kopacz, a na pewno uznał to za zły pomysł. - Jest sztywna, odrzucająca – ocenił. Publicysta odniósł się także do drugiego z najczęściej wymienianych kandydatów – ministra obrony narodowej. - Siemoniak - choć mało rozpoznawalny – nie budzi tak negatywnych emocji nawet wśród opozycji, jak Kopacz – zauważył.
Podobne zdanie jak Warzecha, wyraziła Dorota Kania, która stwierdziła, że Tomasz Siemoniak jest koncyliacyjny, a przez to bardziej do zaakceptowania w roli premiera. Bardzo krytycznie oceniła osobę marszałek Sejmu. Przypomniała, jak po katastrofie smoleńskiej zapewniała o przekopaniu miejsca tragedii. - Ilość kłamstw, które wypowiedziała Kopacz można zmieścić w książce - dodała.
Z kolei Jan Złotorowicz stwierdził, że dziwi go zakładanie, że podstawowym problemem Donalda Tuska jest w tym przypadku utrzymanie kontroli w Platformie.
- Przecież teraz partia nie jest mu do niczego potrzebna. Jeśli nie okaże się wyjątkowo nieudolnym przewodniczącym - o co naprawdę bardzo ciężko - to jak wróci, partia będzie zabiegać o niego nie on o partię - mówił.
CZYTAJ TAKŻE: