Czasem szczególnych niemieckich porządków w Polsce były rządu Donalda Tuska - powiedział w sobotę prezes Prawa i Sprawiedliwości, wicepremier Jarosław Kaczyński. Jako przykład tych porządków wskazał m.in. likwidację polskich stoczni, dzięki czemu niemieckie stocznie zostały utrzymane. Dodał, że Niemcy wcale temu nie zaprzeczają.
Na konwencji wojewódzkiej w Gorzowie Wielkopolskim (Lubuskie) prezes PiS odniósł się do wypowiedzi Tuska zapowiadającej wprowadzenie niemieckich porządków.
"Niemieckie porządki to może oznaczać to, czego doznawaliśmy w czasie zaborów. Nie sądzę, żeby to były dobre porządki, kiedy dzieci były prześladowane za to, że chciały się po polsku modlić. Kulturkampf - ta wojna z polskością, wojna z Kościołem, to wszystko, co wtedy Polaków spotykało, to odbieranie prawa do bycia Polakiem - germanizacja - to były te niemieckie porządki" - wymieniał prezes PiS.
Wskazał następnie na niemieckie porządki w czasie II wojny światowej.
"Tu trzeba mówić o reparacjach wojennych. Mam nadzieję, że Donald Tusk przez te niemieckie porządki rozumie reparacje, tylko jakoś nigdy o tym nie powiedział. Dyskretny to plan. Jeśli tak, to w porządku, to te sześć bilionów dwieście kilkadziesiąt miliardów złotych nam się należy (6 bilionów 220 mld 609 mln złotych, czyli 1 532 170 mln USD - PAP)" - stwierdził Kaczyński. Dodał, że ta kwota i tak "jest za mała".
Kaczyński mówił także, że niemieckie porządki trwały do 2005 r., z krótką przerwą na czas rządów Jana Olszewskiego. "To był też nasz rząd. Nie było PiS, ale Porozumienie Centrum, z którego wyrosło PiS" - zauważył.
Jak zaznaczył Kaczyński, "czasem szczególnych niemieckich porządków w Polsce były rządy Donalda Tuska". "To było 8 lat niemiecki porządków. Były one wprost nawet, jeśli chodziło o tak wewnętrzną sprawę, jak wiek emerytalny, to trzeba było się pytać kanclerz Niemiec Angelę Merkel. Jak ktoś nie wierzy, to może zobaczyć odpowiednie dokumenty, które zostały pokazane w filmie "Reset" - wskazał prezes PiS. "To była całkowita zależność" - ocenił Kaczyński.
"Niemieckie porządki to była np. likwidacja polskich stoczni, dzięki czemu niemieckie stocznie zostały utrzymane" - wskazał prezes PiS. Dodając, że "Niemcy wcale temu nie przeczą". "Gdyby polskie zatrzymano, to niemieckie musiałyby upaść. Z praw rynku wynikało, że to polskie powinny być utrzymane, bo w Polsce jest niższy koszt pracy" - zwrócił uwagę Kaczyński.
Mówił także, że "niemieckie prządki w Polsce oznaczały, to, że ludzie pracowali po 5 zł za godzinę, bo nie było minimalnej stawki godzinowej, a nawet w niektórych regionach kraju zdarzało się pracowano za 3 zł za godzinę, czyli za 200 godzin pracy w miesiącu można było zarobić minimum biologiczne, a nie społeczne". Jak zaznaczył, "to wtedy mówiono o państwie z tektury".
"Ja przypomnę może rzeczy elementarne - kiedy Polacy rządzili sami, to jednak potrafili pod wieloma względami dać sobie radę" - mówił Kaczyński.
"Choćby te osiem lat naszych rządów - myśmy nie rządzili pod niemieckim kierownictwem, myśmy rządzili sami" - podkreślił.
"No i wyniki były takie, że zdołaliśmy (...) zlikwidować to, co było tym arcynieporządkiem z czasów tego niemieckiego porządku, to znaczy wielkie okradanie finansów publicznych" - wskazał prezes ugrupowania.
"Bo to był właśnie czas Donalda Tuska, to były niemieckie porządki" - mówił.
Podkreślił, że ta naprawa była podstawą, żeby zacząć prowadzić wielką politykę społeczną i wielką politykę w stosunku do Polski lokalnej i walcząc z dwoma kryzysami prowadzić wielką politykę w sferze gospodarczej.
Oni, mimo że mieli tylko jeden lekki kryzys, uzyskali 24 proc., a my 34 proc. wzrostu gospodarczego PKB, mimo wyjątkowo niesprzyjających warunków - zaznaczył prezes PiS.
"Jeżeli ktoś Polsce dobrze życzy, to jednego na pewno nie powinien życzyć - niemieckich porządków" - powiedział Kaczyński.
"A te niemieckie porządki, to są właśnie rządy Tuska i tej całej grupy, która do tego doprowadziła" - dodał.
Jarosław Kaczyński na konwencji wojewódzkiej PiS w Gorzowie Wielkopolskim mówił także o bezpieczeństwie Polski i obronności.
"Tworzymy naprawdę silną armię, w pośpiechu, z bardzo dużym wysiłkiem, ale nie można w obecnej sytuacji zrobić tego inaczej" - powiedział prezes PiS.
Jak wskazał, aktualną sprawą jest obrona polskiej granicy przed atakiem hybrydowym. "To, co dzieje się na granicy wschodniej, to jest klastyczna wojna hybrydowa. (...) To jest sytuacja, gdzie nie ma wojny wprost, gdzie się nie używa broni, w każdym razie bardzo rzadko, natomiast mamy do czynienia z aktem agresji, narusza się prawa innego państwa, narusza się jego granicę, próbuje zmusić go do czegoś, czego to państwo nie chce" - podkreślił Kaczyński.
Zaznaczył, że ta próba trwa już długo i ciągle jest ponawiana. "Ona nie została przerwana, ale bardzo ograniczona, radykalnie ograniczona poprzez to ogrodzenie, które zostało tam wybudowane" - powiedział Kaczyńska.
Jak stwierdził, "to się w Polsce co poniektórym nie podoba". "Ktoś może powiedzieć, przecież tutaj, przepraszam za to określenie potoczne, trzeba piątej klepki nie mieć, żeby chcieć, aby nagle na Polskę runęła wielka fala ludzi. Bo kiedy to się okaże łatwe, to wtedy ta fala zrobi się 10, 20, 50 albo i 100 razy większa" - powiedział prezes PiS.
Podkreślił, że ta walka nadal trwa. "Oczywiście można przyjmować tę tezę, którą głosi pani (Agnieszka) Holland, która w całej tej operacji bierze znaczący udział. Otóż pani Holland mówi tak: i tak te ogromne tłumy (...) runą na Europę, nasza cywilizacja upadnie, bo po prostu takie są prawa historii. Chcecie, żeby te prawa historii działały czy nie? Chcecie walczyć przeciwko temu?" - pytał Kaczyński uczestników konwencji.
"My chcemy bronić tej cywilizacji" - dodał.