Efektem masowych protestów przybierających formę imprez połączonych z niewyobrażalną wręcz agresją i prymitywizmem, będą masowe zgony. Dzisiejsze 20 tysięcy nowych zakażeń, to nic w porównaniu z przyszłotygodniowymi dwa razy większymi przyrostami dziennymi.
Hasło „wypier .ć” na własnej skórze odczują tysiące rodziców i dziadków, a być może tylko sąsiadów uczestników demonstracji. Ono ich przeniesie na tamten świat. A to nie wszystko. Covid zbierze śmiertelne żniwo nie tylko wśród tych, którzy na niego zachorują zarażeni zwielokrotnioną transmisją, ale również wśród ludzi cierpiących na inne choroby, którym zdemolowana epidemią służba zdrowia nie udzieli na czas pomocy. Po ulicach, w proaborcyjnych marszach biorą udział nie tylko zwolennicy zabijania dzieci, ale też po prostu siewcy śmierci. Przyznam, że już dawno w polskim życiu publicznym nie było zjawiska tak niszczycielskiego i bezwzględnego. Naganiacze i organizatorzy ulicznych sabatów mają krew na rękach i jeśli politycy opozycji łudzą się, iż dzięki spędom zbiją kapitał polityczny to srodze się zawiodą. Ta „rewolucja” pożre swoich podżegaczy. Ale na początku pochłonie życie tysięcy Polaków, zdewastuje finanse państwa, sprowadzi biedę na wiele rodzin uczestników tego ponurego show. I choć śmiertelna maszyna została wprawiona w ruch i nieodwracalnie zgasi życie tysięcy niewinnych Polaków, to jeszcze jest czas by ją choćby spowolnić. By zatrzymać tę nakręcaną przez media, polityków i celebrytów eutanazję. Opamiętajcie się. Zabijacie ludzi.