Joergensen: Możemy ponad wszelką wątpliwość stwierdzić, że w lewym skrzydle TU-154M nastąpiła eksplozja
Gościem Ewy Stankiewicz w jej programie w Telewizji Republika ,,Otwartym tekstem\'\' był Glenn Joergensen, śledczy katastrof lotniczych – Raport techniczny to z wielu przyczyn kamień milowy badania katastrofy smoleńskiej. Po pierwsze udokumentowaliśmy bardzo precyzyjnie, jak Rosjanie oraz polscy śledczy, członkowie poprzedniej komisji manipulowali danymi, usuwali, niszczyli dane i wykluczali ze śledztwa dane i dowody - powiedział w programie.
– Ma pan wykształcenie śledczego lotnictwa w najważniejszym światowym centrum kształcenia specjalistów w dziedzinie badań katastrof lotniczych, na Uniwersytecie w Cranfield. Co jest istotne w prowadzeniu tego typu śledztw? – zapytała Ewa Stankiewicz.
– Najważniejsze, że owe śledztwo opiera się na dowodach. Nie można dopasowywać dowodów do hipotez, ale trzeba znaleźć hipotezy, które mogą wyjaśnić wszystkie zebrane dowody. Jeśli to pierwsze zostanie zrobione, to można udowodnić wszystko. To własnie jest problemem śledztwa rosyjskiej komisji MAK i polskiej komisji Millera, gdzie jak udokumentowaliśmy w naszym raporcie technicznym, złamano wszystkie standardy właściwego śledztwa katastrof lotniczych - mówił Glenn Joergensen.
– 11 kwietnia tego roku państwowa komisja zaprezentowała raport, który nie pozostawia wątpliwości, co do przyczyn katastrofy polskiego samolotu oraz śmierci delegatów i polskiego prezydenta na terenie Rosji. Jakie są kluczowe ustalenia tego rzeczonego raportu? - dopytywała prowadząca.
– Tak, ten raport to z wielu przyczyn kamień milowy badania katastrofy smoleńskiej. Po pierwsze udokumentowaliśmy bardzo precyzyjnie, jak Rosjanie oraz polscy śledczy, członkowie poprzedniej komisji manipulowali danymi, usuwali, niszczyli dane i wykluczali ze śledztwa dane i dowody - powiedział śledczy.
– Pierwszą i bardzo ważną konkluzją jest anulowanie ustaleń komisji Millera, ponieważ nie da się polegać na wnioskach płynących z tej pracy, ponieważ nie zawarli oni w swej pracy bardzo ważnych i kluczowych dowodów – mówił.
– Drugim wnioskiem wynikającym z pracy udokumentowanej w raporcie technicznym jest to, iż w lewym skrzydle mamy wyraźne, jednoznaczne ślady eksplozji. Możemy ponad wszelką wątpliwość stwierdzić, że w lewym skrzydle nastąpiła eksplozja. Stwierdzamy również, że eksplozja ta nie jest typowa dla wybuchu spowodowanego paliwem. Eksplozja ta nosi cechy charakterystyczne dla eksplozji spowodowanej materiałami wybuchowymi, czyli eksplozji wysokich prędkości, takich jak siedem tysięcy metrów na sekundę - wyjaśnił Joergensen.
– Czy to oznacza, że były tylko te dwie eksplozje? - zapytała Ewa Stankiewicz.
– Jak już wyjaśniałem odnośnie pierwszej eksplozji, w lewym skrzydle, wedle naszych ustaleń zdarzenie miało miejsce na 80-100 metrów przed tą osławioną brzozą, tzw. brzozą Bodina. Mamy wyraźne ślady, części znaleziono na bokach - 40 metrów na północ, 20 metrów na południe od wspominanego drzewa. Mamy części, które swobodnie zwisały z tej właśnie brzozy. To jest pierwsza eksplozja. Druga eksplozja miała miejsce w kadłubie i następuje kiedy samolot jest na wysokości 5-7 metrów nad ziemią. Mamy to bardzo dobrze udokumentowane - wytłumaczył ekspert.
– To znaczy, że nastąpiły tylko te dwie eksplozje? - dopytywała prowadząca.
– Nie. Mówimy o co najmniej dwóch eksplozjach. W kadłubie mogło być epicentrum szeregu eksplozji, ale nie mówimy jeszcze o tym - odpowiedział gość.
– Czyli jeśli dobrze rozumiemy, te dwie eksplozje są wymienione w raporcie technicznym, ponieważ są one bogato udokumentowane i wystarczająco umocowane w dowodach. Zgadza się? - zapytała Ewa Stankiewicz.
– Tak. W raporcie technicznym zamieszczamy dowody i wnioski ponad wszelką wątpliwość, których nie da się zakwestionować w rozsądny sposób. Mamy oczywiście znacznie więcej ustaleń wynikających z naszego badania, ale zdecydowaliśmy się nie zamieszczać ich w raporcie technicznym a w raporcie końcowym. W przypadku niektórych badań jesteśmy jeszcze przed ich zakończeniem i postawieniem wniosków - odpowiedział Glenn Joergensen.