To uderzenie miało ludzi przerazić, wpędzić w niesamowitą traumę. To, że stan wojenny się szykuje było wiadomo, ale wywlekanie ludzi z domu w kapciach i na oczach dzieci spowodowało upadek nadziei – mówiła dla Telewizji Republika Joanna Duda-Gwiazda, działaczka opozycji demokratycznej w czasach PRL. Naszym gościem był również dr hab. Mirosław Szumiło, Biuro Badań Historycznych IPN.
37 lat temu w Polsce wprowadzono stan wojenny. Władze komunistyczne jeszcze 12 grudnia przed północą rozpoczęły zatrzymywanie działaczy opozycji i „Solidarności”. W ciągu kilku dni w 49 ośrodkach internowania umieszczono około 5 tys. osób. W operacji wprowadzania stanu wojennego użyto w sumie 70 tys. żołnierzy, 30 tys. milicjantów, 1750 czołgów.
„W jednym z grypsów w stanie wojennym napisałem, że Solidarność może wygrać lub przegrać, ale nie może zgnić. A za zgnicie uważam rejestrację drugiej Solidarności, do której doszło kilka lat później. Okrągły stół, Magdalenka. Wódeczki, kieliszeczki. Drugą Solidarność zarejestrowano bez prawa do strajku, za to z jedynowładztwem Wałęsy. III RP w tej formie jest też efektem stanu wojennego” – mówił portalowi DoRzeczy.pl Andrzej Gwiazda, jeden z legendarnych przywódców Solidarności.
– Niestety udało się złamać Solidarność. To uderzenie miało ludzi przerazić, wpędzić w niesamowitą traumę. To, że stan wojenny się szykuje było wiadomo, ale wywlekanie ludzi z domu w kapciach i na oczach dzieci spowodowało upadek nadziei. My chcieliśmy ludzi ostrzec! Lech wałęsa mówił "lepiej nie, aby Czerwonemu nie podpowiadać". My wydrukowaliśmy ulotki ostrzegające przed stanem wojennym. Potem nastąpiło wmawianiem ludziom, że celem jest porozumienie, które miał zapewnić Lech Wałęsa – mówiła nam Joanna Duda-Gwiazda.
– Mimo wszystko uważam, że ten mozolny trud ogromnej rzeszy ludzi, aby naprawiać życie w Polsce powoli daje efekty. Droga jest uciążliwa, ale trzeba działać – podkreśliła.
Gościem Telewizji Republika był również dr hab. Mirosław Szumiło. Jego zdaniem komuniści chcieli rozbić i zlikwidować Solidarność. Podkreślił, że gen. Jaruzelski ratował swoją i komunistów władze.
– To było oczywiste, że Sowieci mieli na głowie Afganistan. Najbardziej opłacalne było wykorzystanie gen. Jaruzelskiego i jego ekipy – mówił Szumiło.
– Skutki były wielorakie. Był wielki kryzys nie tylko gospodarczy, ale również społeczny. Te wydarzenia zabiły wszelki entuzjazm – zaznaczył.
– Solidarność została 13 grudni zaskoczona. Zdecydowana większość działaczy została pojmana. Później struktury Solidarności zostały podzielone. Do dzisiaj nie do końca jest jasne, dlaczego Kiszczak pozwolił na użycie broni. Wydaje się, że to był element zastraszenia, aby nikt nie stawiał oporu. Oprócz zwalczania prowadzone były gry operacyjne – powiedział.
– Władza wiedziała, że społeczeństwo jest zmęczone. Moment był wybrany wręcz perfekcyjnie – okres świąteczny, noc z soboty na niedzielę. Wszystko było przemyślane – ocenił.