Gdyby obecnie wystąpiła powódź o skali takiej, jak w 1997 r., straty wyniosłyby ok. 90 mld zł - oceniają analitycy banku Pekao. Według nich, można założyć, że tegoroczna powódź jest przynajmniej o rząd wielkości (10 razy) mniej dotkliwa, co przekładałoby się na maksymalną wielkość strat około 9 mld zł.
"Szacunki strat przygotowywane przez poszkodowanych dopiero powstają, ale liczby krążące w przestrzeni publicznej oscylują wokół 3-5 mld zł. Myśląc o stratach, możemy też odwołać się do powodzi z 1997 r. Najczęściej przytaczana wielkość strat wywołanych przez +powódź tysiąclecia+ to 12 mld zł, czyli ok. 2,5 proc. ówczesnego PKB. Gdyby obecnie wystąpił kataklizm o takiej skali, straty wyniosłyby ok. 90 mld zł. Naszym zdaniem rozsądnie jest przyjąć założenie, że tegoroczna powódź jest przynajmniej o rząd wielkości (10x) mniej dotkliwa - nie doszło chociażby do zalania żadnego dużego miasta. To plasowałoby maksymalną wielkość strat na 9 mld zł" - napisali w piątek w raporcie analitycy banku Pekao.
Pomagają dane z satelity
Jak przekazali, wstępne dane oparte o informacje satelitarne z unijnego programu obserwacji Ziemi Copernicus wskazują na zalanie ok. 34 tys. ha terenu. Powódź mogła dotknąć 360 ha terenów zabudowanych i uszkodzić ok. 470 km dróg, co przekłada się na uszkodzenia ok. 1 proc. budynków, dróg i linii kolejowych, 3 proc. elementów infrastruktury oraz 2 proc. ziemi rolnej i lasów gospodarczych na terenach dotkniętych powodzią. Zwrócono uwagę, że w przypadku regionów, które zostały najmocniej dotknięte powodzą, tj. w miejscowościach Głuchołazy, Stronie Śląskie, Lądek Zdrój satelity zliczyły wpływ rzędu 10 proc. w przypadku budynków i 5 proc. dla dróg.
Analitycy zaznaczyli przy tym, że dane dla regionów objętych powodzią nie są jeszcze kompletne, ponieważ brakuje m.in. szczegółowych informacji dla okolic Kłodzka.
Blisko szacunków rządowych
Wyliczono, że tereny, na których obowiązuje stan klęski żywiołowej, odpowiadają za ok. 5-6 proc. polskiego PKB i skupiają podobny odsetek majątku trwałego. Przekazano też, że zgodnie z danymi Ministerstwo Edukacji Narodowej 6,5 proc. placówek działających na terenach, gdzie obowiązuje stan klęski żywiołowej, wymaga jakiegokolwiek remontu, co daje w efekcie 0,6 proc. wszystkich placówek w kraju, z których większość nie wymaga całkowitego remontu lub odbudowy. "Klamrą spinającą cały wywód dotyczący strat powodziowych liczonych w zł będzie zatem przemnożenie przez siebie kilku odsetków. Wynik to… 3,5 mld zł, blisko jednego z szacunków rządowych" - napisano.
Przypomniano też, że plany rządu zakładają przekazanie do 23 mld zł na usuwanie skutków powodzi. Dodano, że jest to kwota większa od maksymalnej wielkości strat poniesionych z powodu powodzi, czyli - wedle wyliczeń analityków - ok. 10 mld, tj. 0,3 proc. polskiego PKB. Dodano, że do tej kwoty należy doliczyć doraźną pomoc finansową dla powodzian w kwocie ok. 0,1 proc. PKB.
"Nie należy jednak tych kwot interpretować jako pozytywnego impulsu do PKB w najbliższych kwartałach. Konieczność naprawy zniszczeń jest dla gospodarki zawsze gorszym scenariuszem niż brak konieczności naprawy zniszczeń" - podkreślono w raporcie.
Spodziewane ożywienie gospodarcze
Jak wyjaśniono, wydatki przeznaczone na odbudowę po powodzi zostaną przynajmniej częściowo skompensowane przez zmniejszenie wydatków publicznych w innych obszarach. Ponadto finansowanie zewnętrzne z Funduszu Spójności UE w kwocie do 5 mld euro będzie w większym stopniu realokacją i przyspieszeniem funduszy unijnych dla Polski, niż istotnym zwiększeniem.
"Spodziewamy się, że impuls fiskalny do PKB w Polsce będzie miał ograniczoną skalę – rzędu 0,1-0,2 proc. PKB – i nie będzie zauważalny w statystykach GUS. Dlatego nie zdecydowaliśmy się zrewidować naszych prognoz wzrostu na najbliższe kwartały. Wciąż spodziewamy się stopniowego ożywienia gospodarczego. Sądzimy, że wzrost PKB w 2024 r. wyniesie 3,0 proc. r/r i 4,3 proc. w 2025 r." - oszacowano.
Źródło: PAP