Ja, Stefan Niesiołowski jestem ofiarą nagonki
Stefan Niesiołowski, polityk PO, znany z agresywnych i obraźliwych wypowiedzi, a ostatnio tej w której nazwał prawicowych dziennikarzy pisowskimi śmieciami, dziś sam żali się, że jest ofiarą nagonki zorganizowanej na niego przez dziennikarzy. Nagonkami nazywa m.in. aferę taśmową.
"Od pewnego czasu stałym elementem naszego życia politycznego, czy szerzej publicznego jest nagonka" - pisze Stefan Niesiołowski w tekście opublikowanym na swojej stronie. Jak dodaje, nagonka dotyczy przede wszystkim polityków i to polityków wszystkich partii politycznych, a organizują ją... dziennikarze.
Niesiołowski podkreśla, że organizowanie i uczestniczenie w nagonce i niszczeniu innych ludzi jest zaprzeczeniem wolności słowa, prowadzi generalnie do upodlenia i degenerowania debaty publicznej. "Bardzo często nagonka nie ma żadnego związku z walką o wolność słowa, a przeciwnie jest powielaniem i rozpowszechnianiem kłamstwa mającego na celu zniszczenie, wyeliminowanie lub przynajmniej zaszkodzenie jakiemuś politykowi, partii politycznej, lub rządowi" - czytamy.
Jak przekonuje polityk, nagonki są prowadzone przez "ogromną część środowiska dziennikarskiego niezdolnego najwyraźniej do odróżnienia rzeczy ważnych od drugorzędnych, redukujących złożoność zjawisk życia publicznego do prostych, najchętniej prymitywnych symboli, reakcji i emocji". Niesiołowski określa to zjawisko tabloidyzacją mediów. Jak dodaje, "tylko nieliczni dziennikarze, na ogół starszego i średniego pokolenia i to najpoważniejszych tytułów są odporni na tabloidyzację".
Polityk PO, który niejednokrotnie zaskakiwał poziomem swoich wypowiedzi, jak wtedy kiedy dziennikarzy prawicowych mediów nazwał pisowskimi śmieciami, żali się, że to on jest ofiarą nagonki.
"Wielokrotnie doświadczałem nagonki z aktywnym udziałem wielu bardzo różnych mediów" - podkreśla.
"Najbardziej znane przykłady to zarzut, że pobiłem dziennikarkę Ewę Stankiewicz, której nie dotknąłem i która chodziła po wielu mediach i prokuraturach i powtarzała swoje brednie, aż w końcu nastąpiło otrzeźwienie i dano mi spokój" - wskazuje.
"Do nagonki włączyło się wiele znanych sław, najbardziej zabolały mnie podłe uwagi p. Tyma, o którym miałem kiedyś dobre zdanie" - żali się Niesiołowski, dodając jednak że dziś "te kłamstwa rozpowszechnia tylko PiS, co nie ma znaczenia".
Nagonka: Szczaw i mirabelki
Niesiołowski nie może dziennikarzom wybaczyć również mirabelek i szczawiu. "Podobna nagonka miała miejsce, gdy powiedziałem zgodnie, że głodne dzieci w czasach mojego dzieciństwa wyjadały wszystkie owoce w miejscach, gdzie graliśmy w piłkę i szczaw na kolejowym nasypie, a dziś pod tymi samymi drzewami leżą jabłka, ulęgałki i orzechy i nikt ich nie rusza. Chyba więc nie ma takiego głodu jak twierdzą zwolennicy tezy, że w Polsce dokonuje się ludobójstwo narodu zorganizowane przez reżim Tuska, który nienawidzi Polski?".
Nagonka: Afera taśmowa
Polityk za nagonkę uważa także aferę taśmową. "Podsłuchane przez przestępców banalne rozmowy stały się nagle wydarzeniem pierwszej rangi, jakieś istniejące tylko w głowach i marzeniach pisowskich polityków afery i przestępstwa stają się powodem dyskusji poważnych ludzi. Nie chodzi o dyskusje polityków marzących o dorwaniu się do władzy, reszta jest pretekstem, ale o dyskusje tzw. niezależnych ekspertów i ludzi, którzy nie mają interesu by Polską rządzili: Kaczyński, Macierewicz, Kamiński itp".
Nagonka na Sawickiego za "frajerów" to podłość
Niesiołowski odnosi się także do wypowiedzi ministra Marka Sawickiego, w której nazwał rolników frajerami, a której podnoszenie przez media polityk PO nazywa podłością. "Nieostrożna wypowiedź min. Sawickiego dotycząca tego, aby rolnicy raczej korzystali z wyższych dopłat niż z mniejszych pieniędzy za to wypłacanych od razu stała się powodem akcji przedstawiającej min. Sawickiego jako wroga rolników, co jest podłością".
Chamskie występy pisowskich propagandystów typu Lichocka, Semka...
Po tonie kolejnych wersów można się zorientować, że Niesiołowski powoli się nakręca i zapominając, że właśnie żali się na na nagonkę na siebie i rząd, znów zaczyna obrażać dziennikarzy. "Nagonka przeciwko premier Kopacz trwa od pierwszego dnia i nie chodzi o chamskie występy pisowskich propagandystów typu Lichocka, Semka itd. ale o analizy, w których z poważnymi minami uczestniczą dziennikarze zatroskani tym jak premier Ewa Kopacz poruszała się przy spotkaniu z kanclerz Merkel".
W opinii Niesiołowskiego udział w nagonce najchętniej biorą udział politycy i dziennikarze przegrani, niespełnieni, zazdroszczący talentu, sławy, zdolności wreszcie szczęścia. "Jak np. Ziemkiewicz, który z tych wszystkich lub niektórych tylko powodów nienawidzi Adama Michnika" - stwierdza polityk.
W swoim wpisie Niesiołowski broni także Radosława Sikorskiego, który skompromitował się swoim wywiadem dla portalu Politico i późniejszymi wypowiedziami, którymi jeszcze bardziej się pogrążał.
"Zdumiewająca jest niezdolność ludzi powołanych przecież do oceny, trafnego opisania i diagnozy zjawisk do odróżnienia rzeczy ważnych od nieważnych, uleganie nastrojom, modzie, fali demagogii i populizmu" - czytamy. Jak dodaje, ta niezdolność pozwala utrzymywać poparcie bredni na temat zamachu w Smoleńsku na poziomie około 20% co jest obrazą rozumu. "Tak samo jak poparcie dla PiS, Macierewicza, czy Rydzyka" - dodaje.
Nagonka przeciwko rozumowi to wiara w geniusz Kaczyńskiego i zamach smoleński
"Klimat nagonki przeciwko demokracji, a często po prostu przeciwko racjonalnemu myśleniu, wręcz rozumowi (przykładem wiara w zamach smoleński, geniusz Kaczyńskiego – najwybitniejszego polityka wolnej Polski itp.), prowadzi do praktycznej bezkarności dla łamania prawa czego dopuszczają się indywidua w rodzaju Chazana, czy Rydzyka, który wprost mówi, że prawo polskie go nie obowiązuje tak jak prawo Hitlera. Fala nagonki trwa" kończy Niesiołowski.