W Stanach Zjednoczonych gwałtownie rośnie liczba przypadków koronawirusa – w ciągu ostatniej doby stwierdzono tam prawie 9 tys. nowych infekcji. Najgorsza sytuacja jest w stanie Nowy Jork, gdzie do pomocy w walce z epidemią skierowano Gwardię Narodową. Gubernator Andrew Cuomo ostrzega, że wirus może zaatakować nawet 80 proc. mieszkańców.
Z 32 tys. przypadków koronawirusa w USA ponad 15 tys. przypada na Nowy Jork. Od dziś pracownicy firm, które nie są kluczowe dla funkcjonowania stanu, muszą pozostać w domach. W mieście zamknięte są szkoły, bary, restauracje i inne obiekty publiczne.
Gubernator Andrew Cuomo przestrzegł, że kryzys może potrwać wiele miesięcy. „Od 40 do 80 proc. populacji ostatecznie zostanie zarażonych. To, co staramy się zrobić, to spowolnić ten proces. Ale wirus będzie się rozprzestrzeniał, bo jest bardzo zaraźliwy” – ostrzegał Cuomo.
Gubernator wezwał prezydenta Trumpa, by skorzystał z nadzwyczajnych uprawnień i przejął nadzór nad produkcją podstawowego wyposażenia szpitali – masek, strojów ochronnych i respiratorów.
Prezydent Trump na razie takiej decyzji nie podjął. Skierował natomiast do stanów Nowy Jork, Kalifornia i Waszyngton Gwardię Narodową. Żołnierze mają pomagać m.in. przy organizowaniu tymczasowych szpitali. Rząd Federalny pokryje w 100 proc. koszty misji prowadzonych przez Gwardię Narodową.
W Waszyngtonie tymczasem toczą się negocjacje pomiędzy Białym Domem oraz obiema partiami w Kongresie na temat pakietu pomocy Amerykanom w czasach kryzysu. Porozumienia na razie nie osiągnięto.