Gontarczyk: Rosja i Kreml niewiele zmieniły się od czasu paktu Ribbentrop-Mołotow
– W 75. rocznicę paktu Ribbentrop-Mołotow, który rozpoczął wielką wojnę w Europie, nie sposób uniknąć analogii między tamtym czasem a obecną sytuacją na Ukrainie – mówił w Telewizji Republika historyk dr Piotr Gontarczyk.
Mija 75. rocznica paktu Ribbentrop-Mołotow. Minister spraw zagranicznych hitlerowskiej III Rzeszy Joachim von Ribbentrop i ludowy komisarz spraw zagranicznych Związku Sowieckiego Wiaczesław Mołotow - obaj reprezentujący totalitarne mocarstwa - podpisali w Moskwie pakt o nieagresji wraz z tajnym protokołem dodatkowym, którego konsekwencją był IV rozbiór Polski.
– Na Zachodzie mamy kryzys wartości. Zapanował tam konsumpcjonizm oraz przekonanie, że nigdy wojny tam nie będzie. Zachodnie społeczeństwa są rozbrojone. Gdyby Putin, tak jak Niemcy i Sowieci w 1939 r., najechał dziś Polskę, nikt w naszej obronie nie kiwnąłby palcem – stwierdził Gontarczyk.
Dziś też, w związku z rocznicą zawarcia niemiecko-sowieckiego paktu w 1939 r., obchodzony jest Europejski Dzień Pamięci Ofiar Stalinizmu i Nazizmu, ustanowiony przez Parlament Europejski w 2008 roku. Służy przypomnieniu zbrodni XX-wiecznych totalitaryzmów.
Telewizja Republika pytała Gontarczyka, dlaczego nazwa tego dnia zawężona jest do "ofiar stalinizmu", nie zaś "komunizmu".
– Z jednej strony to bardzo dobrze, że taki dzień został ustanowiony. Z drugiej, gdyby "stalinizm" zamieniono na "komunizm", niektóre społeczeństwa nie mogłyby tego przełknąć – ocenił historyk.
– Hitleryzm doczekał się rozliczenia, bo przegrał wojnę, a komunizm z niej wyszedł zwycięski. Nie było Norymbergi dla komunistów. Stąd dziś bezkarnie politycy wielu parlamentów odwołują się np. do zbrodniczego komunizmu Mao Tse-tunga. Poza tym takie kraje jak Francja nie doświadczyły na własnej skórze, czym jest komunizm. W wielu ośrodkach uniwersyteckich system ten jest wręcz hołubiony, a ci akademicy, którzy przeciw niemy występują, są usuwani – powiedział Gontarczyk.