– Gdyby prof. Chris Cieszewski chciał się dziś poddać autolustracji, w oparciu o dokumenty zdobyte przez Sekielskiego, z całą pewnością zostałby oczyszczony z wszelkich podejrzeń – mówił w Telewizji Republika dziennikarz śledczy „DoRzeczy” Cezary Gmyz. Ze studiem łączył się też sam prof. Cieszewski.
– Sekielski był w IPN i dokumenty na temat prof. Cieszewskiego zostały mu udostępnione, na podstawie kwerendy – mówił Gmyz. Zdaniem dziennikarza śledczego, nie istnieje żaden dowód na tzw. „materializację współpracy”. – Nawet jeśli teczka Cieszewskiego została zniszczona, to nie znaczy, że nic nie mogło pozostać – uzupełniał.
Cieszewski opowiadał o kulisach swojej działalności opozycyjnej oraz momencie zatrzymania przez służby.
– Nil była to nazwa drukarni esbeckiej podczas stanu wojennego. To był jeden z kluczowych elementów infiltracji mojej grupy – opowiadał naukowiec z University of Georgia. – Później, jak zostałem aresztowany, pierwszą rzeczą, jaką zauważyłem, było kilka kopii naszego kolportażu wydrukowane w tej drukarni. To potwierdziło moje przypuszczenia – kontynuował.
– Pojawiały się podejrzenia wobec mnie od razu po moim wyjeździe, ponieważ w tamtym czasie było ciężko wyjechać – mówił Cieszewski. Relacjonując moment zatrzymania, stwierdził, że podczas przesłuchania na Rakowieckiej próbowano mu złożyć propozycję współpracy.
– Zabrano mi dokumenty. Poszedłem do francuskiej ambasady, ale nie chciano mi tam wydać wizy. Poszedłem więc do ambasady amerykańskiej, tam mnie nie wpuszczono. Następnie poszedłem do ambasady kanadyjskiej, mając na uwadze fakt, że mój brat mieszka w Kanadzie. Tam dowiedziałem się, że brat mi wysłał zaproszenie. Pani konsul powiedziała mi, w jaki sposób mogę dostać wizę. Udało mi się spełnić te wymogi i wyjechałem jak najszybciej się dało – opowiadał o swoim wyjeździe z Polski Chris Cieszewski.
Naukowiec dodał też, że jeśli istnieje coś takiego jak proces autolustracyjny, bardzo chętnie mu się podda.
Cezary Gmyz ocenił, że to, co mówił profesor było spójne. – Rzeczywiście trudno było dostać wizę podczas stanu wojennego, ale wiele osób wypchnięto w ten sposób z kraju na emigrację – zauważył.