– Udało mi się potwierdzić, że te 11 nagrań przypuszczalnie, bo to informacja jednoźródłowa, zdobyto w toku tajnej operacji, w której występowali agenci pod przykryciem, mowa o agencie pracującym pod pseudonimem Aleksander – mówił na antenie Telewizji Republika Cezary Gmyz
– Następnie Paweł Wojtunik przekazał je do kancelarii tajnej Prokuratury Okręgowej w Warszawie, co ujawniła prok. Anna Hopfer podczas posiedzenia komisji ds. specjalnych, co doprowadziło do szału Pawła Wojtunika. Potem też wszczęto postępowanie, w którym badano, w jakich okolicznościach te nagrania zostały pozyskane. Z tego, co wiem, to informacja sprzed chwili, to postępowanie zostało umorzone – tłumaczył dalej dziennikarz.
Cezary Gmyz komentował również sprawę nowych taśm, które ujawniło Radio Zet. Radio dotarło do treści nagrania z podsłuchanej rozmowy nowego ministra w rządzie Prawa i Sprawiedliwości. W rozmowie, która miała miejsce w kwietniu 2013 roku, Mateusz Morawiecki jako ówczesny prezes BZ WBK spotkał się z prezesem PKO BP Zbigniewem Jagiełło, Krzysztofem Kilianem byłym prezesem PGE i Bogusławą Matuszewską byłą wiceprezes PGE. W czasie rozmowy Krzysztof Kilian poinformował, że minister skarbu nie powiedział premierowi Donaldowi Tuskowi o przekazanych PLL LOT 400 milionach złotych pomocy. Mówił, w jaki sposób Tusk zareagował, kiedy dotarły do niego te informacje. Jak mówił, pieniądze te w pierwszej kolejności poszły na premie w firmie i o tym Tusk już miał się nie dowiedzieć. CZYTAJ WIĘCEJ...
– Nie znam tego nagrania, ale o jego istnieniu i o tym, że jest w posiadaniu Prokuratury Okręgowej Warszawa Praga wiemy z ujawnionych tomów akt. Jest tam zeznanie Mateusza Morawieckiego, obecnie wicepremiera i ministra ds. rozwoju, w trakcie którego nagranie z pozostałymi trzema osobami jest odtwarzane – mówił Gmyz. – Dla mnie było oczywiste, że wcześniej, czy później to nagranie wycieknie – dodał.
– Nie znam całości nagrania i musiałbym je przeanalizować, ale z fragmentu, który znam, wynika, że w sprawę nie był zaangażowany Morawiecki. Oczywiście powinien zawiadomić prokuraturę, że mogło dojść do popełnienia przestępstwa, ale w tej sprawie to nie było takie oczywiste – prokuratura umorzyła postępowanie dotyczące sprawy PLL LOT – zaznaczał.