– Rosyjscy szpiedzy są wszędzie, w tym także wokół wojska, i bardzo dobrze wiedzą, jak wygląda stan armii – mówił w wywiadzie dla tygodnika Wprost gen. Waldemar Skrzypczak. – Przez ostatnie trzy lata na terenie Wielkiej Brytanii złapano 300 agentów rosyjskich. W Polsce nie złapano żadnego, mimo że jest ich u nas pięć razy więcej – uzupełniał były dowódca wojsk lądowych.
Politycy dowódcami armii
Gen. Waldemar Skrzypczak skrytykował byłego szefa resortu obrony Bogdana Klicha, który – jego zdaniem – „dokonał gigantycznej redukcji wojsk operacyjnych, które podczas walki są najważniejsze”. – Klich nie jest strategiem, lecz politykiem. Gdy decydował się na redukcję armii, robił to z powodów politycznych, a nie w imię korzyści Polski – wyjaśniał były szef MON.
Były dowódca wojsk lądowych, pytany o to, czy w Polsce są generałowie zdolni dowodzić podczas wojny, sam odpowiadał pytaniem: – Ilu z nich dowodziło dywizjami, ilu przeszło ćwiczenia dywizyjne. Gen. Skrzypczak nie ma też złudzeń, że „przeważająca większość generałów to salonowcy zabiegający o poparcie polityczne”. – Gdy wprowadzano cywilną kontrolę nad armią, generałowie zaczęli coraz mocniej wiązać się z politykami, tworząc różnego rodzaju koterie i nieformalne grupy interesów. To wyrządziło szkodę wojsku – wyjaśniał.
Skazani na bezbronność?
– Niektórzy politycy uprawiają demagogię, mówiąc, że wszystko jest w porządku. Tyle że faktycznie nie jest – mówił gen. Skrzypczak, odpowiadając na pytanie o to, czy nasza armia jest przygotowana do obrony kraju przed rosyjską agresją. Były dowódca wojsk lądowych podkreślał, że mimo tego, iż Polacy są świadomi zagrożenia, rządzący przekonują o dobrym przygotowaniu armii. – Już to przerabialiśmy. Kosztowało nas to 6 mln istnień ludzkich – stwierdził gen. Skrzypczak. W jego ocenie Polska armia potrzebuje jeszcze trzy-cztery lata, aby osiągnąć poziom zdolności do obrony państwa.
Gen. Skrzypczak odniósł się również do swoich głośnych słów o tym, że w przypadku konfliktu Polska jest w stanie się bronić tylko trzy dni. – Te trzy dni to i tak wariant optymistyczny, jednak zakłada, że będziemy musieli bronić się sami, bez wsparcia NATO – ocenił w wywiadzie dla Wprost były dowódca wojsk lądowych. – Nie oszukujmy się, mamy za mały potencjał, aby oprzeć się armii masowej, takiej jak rosyjska (…) Po prostu nikt w armii nie ma dziś odwagi, by podjąć trudne decyzje – uzupełniał.
Były wiceszef resortu obrony nie ma też złudzeń, jeśli chodzi o pomoc NATO. – Na razie ataku NATO nie ma nas czym wesprzeć. Sojusz nie posiada formacji, która przyszłaby nam z pomocą, np. w postaci całej ciężkiej dywizji zdolnej do działań obronnych lub manewrowych – zaznaczał.
Armia zinfiltrowana przez wroga
– Przez ostatnie trzy lata na terenie Wielkiej Brytanii złapano 300 agentów rosyjskich. W Polsce nie złapano żadnego, mimo że jest ich u nas pięć razy więcej. Rosyjscy szpiedzy są wszędzie, w tym także wokół wojska, i bardzo dobrze wiedzą, jak wygląda stan armii – oceniał niezbyt optymistycznie gen. Waldemar Skrzypczak.
Były wiceszef MON stwierdził również, że rosyjscy szpiedzy mają bardzo dobre rozeznanie w polskiej armii. – Wiedzą wszystko, bo prowadzą obserwację, a i nasze media mają w tym swój udział – mówił. I jak uzupełniał: – Proszę pamiętać, że Rosjanie mają co najmniej jedną jednostkę wielospecjalnościową, w której wszyscy posługują się językiem polskim. W jakim celu? – zastanawiał się gen. Skrzypczak.
Rozmówca tygodnika Wprost wyraził przekonanie, że rosyjskie służby biorą udział w przetargach organizowanych przez polską armię. – Chodzi o lokowane na terenie Unii Europejskiej firmy z kapitałem rosyjskim, często ukrytym – wyjaśniał gen. Waldemar Skrzypczak.